Dekret ten nie przekonał jednak ani związków zawodowych ani lewicowej opozycji, oburzonych ujawnionymi ostatnio wielkimi gratyfikacjami, jakie otrzymali prezesi firm wspomaganych przez państwo.

Nową regulację, która będzie obowiązywać od 31 marca do końca 2010 roku, przedstawił premier Francois Fillon. Dekret ten zabrania przyznawania premii oraz tzw. stock options (specjalnych wynagrodzeń w postaci wieloletniego prawa do kupowania akcji przez pracowników po niskich cenach) szefom dużych firm, które w czasie kryzysu finansowego korzystają z pomocy państwa. Są to głównie wielkie banki i koncerny samochodowe.

Premier Fillon skrytykował "nieodpowiedzialne zachowanie szefów firm" osłabionych kryzysem i wspartych przez państwo, którzy w ostatnich tygodniach zszokowali opinię publiczną swymi wysokimi ponad wszelką miarę apanażami. Jednocześnie wykluczył możliwość arbitralnego wyznaczania dochodów prezesów wielkich firm, gdyż - jak powiedział - system ten istniał "w całkiem innym modelu ekonomicznym".

Laurence Parisot, szefowa głównej organizacji francuskich pracodawców Medef, choć przyznała, że "państwo ma prawo stawiać warunki przedsiębiorstwom, które wspiera i którym udziela pożyczek", uważa, że "prawo nie może uregulować wszystkiego" w kwestii zarobków szefów firm, i odesłała do kodeksu etycznego wprowadzonego przez jej organizację od 1 stycznia 2009 roku.

Reklama

Lewicowe związki zawodowe oceniły dekret jako niewystarczający. Uważają, że powinien on obowiązywać dłużej i nie ograniczać się do firm otrzymujących wsparcie ze strony państwa.

Opozycja socjalistyczna uważa, że jest to dekret-alibi, który odnosi się jedynie do nielicznych szefów nielicznych przedsiębiorstw.