Obama weźmie udział w trzech spotkaniach na szczycie: w czwartek w Londynie w spotkaniu G20 - grupy największych gospodarek świata, w sobotę w szczycie NATO w Strasburgu w 60. rocznicę istnienia sojuszu, a w niedzielę w szczycie USA-UE w Pradze, gdzie wygłosi główne przemówienie o swej polityce zagranicznej.

Podróż rozpocznie się od spotkania w Londynie z brytyjskim premierem Gordonem Brownem i audiencji u królowej Elżbiety II w środę, a zakończy wizytą w Turcji, kraju, który zyskuje coraz większe wpływy na arenie międzynarodowej.

Biały Dom określa podróż prezydenta jako krok na drodze do naprawy wizerunku i wzmocnienia pozycji USA na świecie po jej osłabieniu w okresie prezydentury George'a W. Busha. Poprzednikowi Obamy zarzucano niedostateczne liczenie się z partnerami i sojusznikami USA oraz światową opinią publiczną.

"Podróż będzie zasadniczą częścią programu odbudowy statusu Ameryki na świecie, a zwłaszcza w Europie" - powiedział wiceszef prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Dennis McDonough.

Reklama

Przywódcy europejscy z uznaniem powitali takie posunięcia Obamy, jak wycofywanie wojsk z Iraku, zapowiedź zamknięcia więzienia w bazie Guantanamo, gdzie przetrzymuje się bezterminowo podejrzanych o terroryzm, i nową strategię wojny w Afganistanie uwzględniającą większą pomoc dla Pakistanu - kluczowego partnera USA w regionie.

Komentatorzy wyliczają jednak całą serię sygnałów, jak wiele dzieli USA nawet od jego sojuszników z Europy Zachodniej. W ostatnich tygodniach europejscy przywódcy, z kanclerz Niemiec Angelą Merkel na czele, stanowczo sprzeciwili się zwiększeniu wydatków rządowych na pobudzenie gospodarki do wzrostu.

Europa obawia się nadmiernego powiększenia deficytów budżetowych. Czeski premier Mirek Topolanek powiedział, że amerykański plan wyjścia z recesji, przewidujący biliony dolarów na ratowanie sektora bankowego i zaostrzenie jego regulacji, to "droga do piekła". Czechy w tym półroczu sprawują rotacyjne przewodnictwo w UE.

Atmosferę przed szczytem państw G20 dodatkowo skomplikowała kontrowersyjna wypowiedź brazylijskiego prezydenta Luiza Inacio Luli da Silvy , że kryzys spowodowali bankierzy z krajów zamieszkanych przez "białych ludzi o niebieskich oczach", co jest aluzją do państw "zamożnej Północy", szczególnie krajów anglosaskich.

Brazylia, uważana obecnie za nieformalnego przywódcę Ameryki Łacińskiej, wchodzi w skład grupy G20.

Kraje zachodnioeuropejskie powiedziały też zdecydowane "nie" naciskom Waszyngtonu, aby zwiększyć liczebność ich wojsk uczestniczących w operacji NATO w Afganistanie. Biały Dom zapowiada, że na szczycie sojuszu Obama nie będzie nawet nalegał, aby zmieniły zdanie.

Przy okazji szczytu G20 w Londynie Obama spotka się także osobno (w formacie dwustronnym) z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem. Moskwa wciąż sprzeciwia się budowie tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach i ma nadzieję, że administracja USA odstąpi od tego projektu.

Obama wysłał w lutym list do Miedwiediewa sugerujący taką możliwość - jak podawały media - w zamian za pomoc Rosji w przekonaniu Iranu do rezygnacji ze zbrojeń atomowych.

W sprawie tarczy nie oczekuje się w Londynie nowych ustaleń, natomiast obserwatorzy spodziewają się porozumienia w sprawie redukcji nuklearnej broni strategicznej, które zastąpi traktat START wygasający pod koniec tego roku.

Uwaga obserwatorów szczytu w Londynie będzie też skierowana na spotkanie Obamy z przywódcami Chin.

Ci ostatni wyrazili ostatnio zaniepokojenie, czy USA wywiążą się ze swych zobowiązań spłaty obligacji skarbowych przetrzymywanych przez Chiny. Lansują też pomysł "światowej" waluty, która zastąpiłaby dolara; Obama stanowczo odrzucił tę ideę.