Polska

Pomimo marazmu na naszym rynku kapitałowym, który nastał po świętach nasza krajowa waluta mocno się umocniła. Wzrost sięgnął nawet o 12 groszy. Był to silny impuls za którym stanął Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznając nam 20 mld. USD w postaci linii kredytowej. Jak wiadomo zastrzyk dodatkowej gotówki w dzisiejszych czasach jest najlepszym dobrem. Większość naszych ekonomistów uważa, że jest to dobra wiadomość dla naszego rynku. Powyższy kredyt, który został nam przydzielony nie musi być wykorzystany. Premier Donald Tusk zapewnia, że „Polska droga przechodzenia przez kryzys zaczyna być doceniana. Po przyjęciu do mechanizmu elastycznej linii kredytowej wiarygodność Polski na tle większości europejskich gospodarek wzrośnie”. Dostęp do linii kredytowej świadczy o sile naszej gospodarki i podnosi jej wiarygodność. Powyższe dodatkowe pieniądze zwiększają rezerwę NBP aż o 30%. Może to nas uchronić przed niekontrolowaną deprecjacją waluty, a także pomoże obniżyć koszty obsługi długu publicznego, biorąc pod uwagę fakt, że w maju powinny być zrolowane obligacje o sporej wartości, to istniały obawy że będzie z tym problem. Na dzień dzisiejszy posiadamy jednak poduszkę bezpieczeństwa.

Optymiści powoli żegnają bessę – takie artykuły można już przeczytać w gazetach. Jedni twierdza, że najgorsze już za nami, dno – było już w październiku, inni z kolei mówią, że wrócimy do testu z dołków z lutego, ale nikt tak naprawdę nie wie w którą stronę pójdą indeksy.

Reklama

Jeżeli chodzi o obligacje to widać że troszkę drgnęły ich ceny, ale to może być zasługa dobrej sprzedaży obligacji długoterminowych.

W minionym tygodniu były podane ważne informacje makro m.in. o inflacji i dynamice przeciętnego wynagrodzenia. Wskaźnik CPI za miesiąc marzec wynosił 3,6% r/r, gdzie prognoza była mniejsza o 0,2 pkt. proc. Dla porównania w ubiegłym miesiącu wynosiła ona 3,3% r/r, natomiast dynamika wynagrodzenia wyniosła 5,7% r/r , gdzie poprzednia wartość po korekcie wynosiła 5,1%. Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw za marzec były znacznie gorsze od poziomu prognozowanego – 0,9% r/r.

Japonia, Chiny, Indie

Indeks Nikkei225 nieznacznie stracił (-0,2%) w minionym poświątecznym tygodniu, utrzymując się na wyznaczonych pod koniec poprzedniego tygodnia poziomach, najwyższych od ponad 3 miesięcy. Widoczne jest bardzo dobre nastawienie inwestorów i pomimo, iż wzrosty na japońskiej giełdzie trwają już prawie dwa miesiące, nie widać chęci do realizacji zysków. Nastrojów nie zepsuły nawet informacje, że strata operacyjna Toyota Motor Corp. może wzrosnąć do 500 miliardów jenów.

Indeks Hang Seng zyskał 2,2%, indeks Shanghai Composite 1,1% w mijającym tygodniu. Najciekawsze dane jakie poznaliśmy to bez wątpienia informacje o chińskim wzroście gospodarczym w pierwszym kwartale 2009 roku, który wyniósł 6,1%. Pomimo tak wysokiej wartości, wciąż jest to najniższy kwartalny wzrost jaki odnotowano w Chinach od 1992, czyli od kiedy zaczęto publikować kwartalne pomiary tej wartości. Chiński rząd przewiduje wzrost gospodarki na poziomie 8%, kiedy według Banku Światowego wyniesie on jedynie 6,5%. Obie organy zgadzają się jednak, iż na najgorsze Chińska gospodarka ma już za sobą, ale dwucyfrowe stopy wzrostu prawdopodobnie nie wrócą, dopóki kluczowe gospodarki świata będą pogrążone w recesji.

Indyjski BSE30 zyskał 2,1% w ubiegłym tygodniu osiągając 11 000 punktów, co jest poziomem najwyższym od ponad 6 miesięcy. Indyjscy brokerzy twierdzą, że za wzrostami które obserwujemy od kilku tygodni stoją systematyczne zakupy dokonywane przez zagranicznych inwestorów oraz nadzieje graczy na to, że Indyjski Bank Rezerw podejmie kolejne kroki w poluźnianiu polityki monetarnej.

Stany Zjednoczone

Amerykański rynek pozostaje niezmiernie silny. Inwestorzy wyglądają już za korektą i notowania nierzadko słabo dzień rozpoczynają, jednak kończą zdecydowanie lepiej. W zeszłym tygodniu wzrostom nie przeszkadzały nawet słabe dane makro. Dowiedzieliśmy się bowiem, że sprzedaż detaliczna w marcu spadła, zamiast lekko wzrosnąć tak jak tego oczekiwano. Rozczarowała również produkcja przemysłowa spadając o 1,5 proc. Ponadto nienajlepsze były dane o inflacji i te z rynku nieruchomości. Rynek jednak woli skupić się na pozytywach i pomija wciąż nawracające sygnały, że do końca recesji jeszcze długa droga. Cieszono się przede wszystkim wynikami spółek. Mowa tutaj w szczególności o sektorze finansowym. Już w zeszłym tygodniu Wells Fargo informowało o bardzo dobrym pierwszym kwartale tego roku. W tym tygodniu JP Morgan oraz Goldman Sachs podobnie pochwaliły się niezłymi wynikami. W piątek Citigroup poinformował, że co prawda pierwsze trzy miesiące przyniosły stratę, ale mniejszą niż rok temu i niższą od oczekiwań analityków. Lepsze wyniki banków mogą po części wynikać ze zmian reguł księgowych, ale spółki typu Google czy General Electric te zmiany już nie dotyczą, a ich wyniki również zaskakiwały pozytywnie. Przyszły tydzień przyniesie prawdziwą lawinę publikacji raportów kwartalnych. Może to być prawdziwym testem dla dotychczasowej siły rynku. Aby wzrosty były zdrowe i kontynuowane rynkowi przydałaby się korekta.

Europa Zachodnia

Giełdy europejskie kończą tydzień na poziomach zdecydowanie wyższych niż go rozpoczynały kontynuując wzrosty rozpoczęte w początkach marca. Miniony tydzień dopisuje indeksom średnio kolejne 6 proc. Część inwestorów spodziewa się wprawdzie wkrótce korekty tych wzrostów niemniej rynek zachowuje się na razie bardzo mocno.

Tydzień stał pod znakiem informacji z banków. Pozytywnie zaskakujące wyniki kwartalne banku Goldman Sachs, który w pierwszym kwartale zarobił na czysto 1,8 mld $, a więc przeszło dwa razy więcej od oczekiwań rynku. W rezultacie akcje europejskich banków często drożały po kilkanaście procent. Giełdowym bykom pomogły także lepsze od oczekiwań wyniki banku JP Morgan Chase. Jeśli chodzi o dane makroekonomiczne to miniony tydzień w eurolandzie był stosunkowo ubogi w odczyty danych makro. Warto jednak odnotować m.in., że produkcja przemysłowa spadła o 2,3 proc., a więc mniej niż oczekiwano i mniej niż w ubiegłym miesiącu.

Obserwowane od paru tygodni wzrosty indeksów giełdowych to wynik m.in. poprawy wśród wskaźników wyprzedzających koniunktury. Jeśli zobaczymy również trwalszą poprawę we wskaźnikach makroekonomicznych to można liczyć na kontynuację zwyżki. Choć zauważyć należy, że wkrótce może pojawić się naturalna chęć realizacji zysków z ostatnich tygodni.

Europejskie Rynki Wschodzące

Miniony tydzień na giełdach europejskich rynkach wschodzących przebiegał pod dyktando trendu globalnego. Lepszy sentyment na rynkach akcji w regionie utrzymuje się mimo trudnego otoczenia gospodarczego. Słabe dane makro opublikowane w tym tygodniu nie miały większego wpływu na zachowanie inwestorów. Rynek nadal bardziej interesują dane z USA niż figury z regionu. W Czechach produkcja przemysłowa w lutym spadła o 23,4%, co jest najgorszym wynikiem w historii (prognoza -18%), sprzedaż detaliczna zmniejszyła się o 7,9% (prognoza -3,5%). Ograniczanie wydatków przez konsumentów powoduje coraz większą presję na redukcje zatrudnia. Szef Banku Centralnego szacuje, że gospodarka może skurczyć się w 2009 r. nawet o 2%. Na Ukrainie produkcja przemysłowa spadła o 30,4%, na Węgrzech wyniosła -25,4% rdr., co jest najgorszym wynikiem od upadku komunizmu. Bank Centralny Węgier szacuje PKB w 2009 r. na -3,5%. Kiepska sytuacja gospodarcza oraz wybór nowego premiera spowodowało wybuch zamieszek w Budapeszcie. Protestujący domagali się nowych wyborów parlamentarnych. We wtorek Erste poinformował, że w najbliższym czasie nie nie spodziewa się poprawy na rynkach środkowo-wschodniej Europy. Ocenia, że warunki mogą się jeszcze pogorszyć.

Transakcja zakupu akcji MOL przez Rosjan wywołuje spekulacje rynkowe dotyczące następnych akwizycji w regionie. Po wcześniejszej spekulacji o rozmowach w sprawie zakupu Możejek przez Łukoil, miniony tydzień przyniósł potwierdzoną informacje przez prezesa Łukoila o zainteresowaniu zakupem Ceska Rafinerska AS należącej do Unipetrolu. Deklaracje koncernów rosyjskich dot. ewentualnych akwizycji zaprzeczają wcześniejszym spekulacjom o kłopotach z płynnością.

Przyszły tydzień na giełdach zapowiada się wyjątkowo ciekawie. W USA sezon raportów kwartalnych wejdzie w apogeum. Powinniśmy otrzymać odpowiedź, czy zapowiadany przez wielu analityków negatywny scenariusz, którego powodem mają być słabe wyniki spółek amerykański zostanie zrealizowany. Jeżeli wyniki nie porażą negatywnie inwestorów, na rynek może napłynąć nowy kapitał.

Surowce

Kontrakty terminowe na ropę naftową typu Crude odnotowały spadek cen w tym tygodniu o 2%, natomiast baryłka kosztuje obecnie 50,5 dolara. Na spadek przyczyniło się kilka czynników. Jednym z nich była ponowna weryfikacja w dół prognoz globalnego zużycia surowca przez Międzynarodową Agencję Energii. Tym razem podano, że światowe zapotrzebowanie na ropę zmniejszy się o 2,8% w 2009 roku. Innym czynnikiem była reakcja na odnotowany od początku lutego prawie 30% wzrost cen. Miał na to wpływ powrót pozytywnego sentymentu na globalnych rynkach akcji i oczekiwania co do polepszenia kondycji światowej gospodarki. Wsparciem dla cen były informacje z amerykańskiego rynku pracy, gdzie spadła liczba osób ubiegających się o zasiłek (o 53 tysiące do poziomu 610 tysięcy). To może świadczyć, iż w gospodarce nie jest do końca tak źle jak zakładano i amerykanie nie będą musieli aż tak bardzo ograniczać konsumpcji dóbr podstawowych, w tym również ropy. Technicznie patrząc na rynek ropy mieliśmy do czynienia ze konsolidacją w trójkącie, z którego wybicie górą daje sygnał do kolejnych zwyżek cen.

Miedź w tym tygodniu zdrożała o 2,5%, natomiast tona w Londynie kosztuje 4700 dolarów. Pomimo opublikowania danych z chińskiej gospodarki (wzrost PKB w I kwartale 2009 r. o 6,1%) okazały się bez znaczenia dla tego rynku. Czynnikiem o większym znaczeniu była podobnie jak w przypadku ropy poprawa nastrojów na giełdach. Ponadto zawiodły dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Dynamika rozpoczętych budów domów spadła o 10,8% do poziomu 510 tysięcy. Przeciętnie do budowy jednego domu w USA wykorzystuje się 181 kilogramów tego surowca. Wsparciem dla cen są malejące zapasy miedzi co może świadczyć o większym popycie. Obecny ruch wzrostowy cen charakteryzuje się silną presją na dalsze wzrosty. Ceny zmierzają do najbliższego oporu na poziomie 5180 dolarów za tonę, a jeśli to nie okaże się przeszkodą to następny „przystanek” stoi na poziomie 5382. Pamiętać należy, iż surowiec od grudniowego dołka zdrożał już 57%, co niedługim okresie czasu może się skończyć ostrą korektą wzrostów i realizacja zysków.

Złoto staniało w tym tygodniu o 1,5%, a za uncję płaci się obecnie 871 dolarów. Głównym czynnikiem, który determinuje kierunek zachowania się cen są dane o inflacji. Widać po nich, że inflacja spada, co ogranicza popyt na metale szlachetne. Trend wzrostowy nadal obowiązuje a ceny zatrzymały się na ważnym wsparciu 870 dolarów za uncję. Wydaje się, iż tu będą miały miejsca rozstrzygnięcia kluczowe dla krótkoterminowego obrazu rynku. Zakładając scenariusz wzrostowy ceny powinny ruszyć w okolice oporu wyznaczonego na 928 dolarów za uncję, jednak baczniejszą uwagę zwrócić trzeba na zachowanie się rynku w okolicach poziomu 904-907 dolarów za uncję. W przypadku scenariusza spadkowego i przełamania wsparcia trzeba się liczyć z zejściem cen do 810 dolarów za uncję.

Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:

Łukasz Bugaj, Jarosław Godyń, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Szcześniak, Kamila Urbańska-Pałac.