– Oczekujemy pogorszenia się jakości portfela kredytowego – to skutek problemów dotykających gospodarkę realną – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, szef Związku Banków Polskich.
Ubiegły rok był rekordowy: banki zanotowały prawie 14 mld zł (4,6 mld dol.) zysków, choć IV kwartał – po wrześniowym upadku Lehman Brothers – był już znacznie gorszy.
Główny powód gorszych wyników stanowi fakt, iż banki ograniczają akcję pożyczkową, starając się jednocześnie wzmocnić swoje bilanse: oferują większe stawki oprocentowania depozytów, sięgające nawet 9 proc. rocznie.
W efekcie w minionych sześciu miesiącach banki zebrały 50 mld zł depozytów; było to szczególnie istotne dla instytucji, które dotychczas finansowały się na międzynarodowych rynkach hurtowych.
Reklama
– Walka o depozyty miała ogromny wpływ na zyski – mówi Mateusz Morawiecki, dyrektor naczelny Banku Zachodniego WBK.
Ich napływ powstrzymał pogarszanie się relacji między kredytami i depozytami na poziomie 123 proc. Wartość kredytów przekroczyła wartość depozytów w 2007 roku, gdy boom na rynkach nieruchomości nabrał w Polsce tempa.
Większość banków starała się prześcignąć inne w udzielaniu mieszkaniowych kredytów hipotecznych, denominowanych w walutach obcych – głównie we frankach szwajcarskich – ponieważ ich oprocentowanie było znacznie niższe aniżeli kredytów w złotych. Choć nadzór finansowy ostrzegał przed zagrożeniami związanymi z ryzykiem walutowym, w końcu 2008 roku 71 proc. niespłaconych pożyczek mieszkaniowych stanowiły kredyty walutowe.
Uporczywy spadek kursu złotego wobec euro i franka spowodował ujawnienie się ryzyka zawartego w tego typu pożyczkach: wiele banków odeszło od nich albo wprowadziły ostre ograniczenia.
– Właściwie przestaliśmy udzielać kredytów we frankach, gdyż warunki rynkowe są bardzo niestabilne i nie ma pewnych źródeł finansowania w walutach obcych – mówi Jerzy Pruski, szef PKO BP, jednego z dwóch największych banków w Polsce.
Z pożyczkami mieszkaniowymi nie ma jak dotąd większych problemów, ponieważ większość Polaków zaciągnęła je na lokale, w których mieszkają, regularne spłacanie rat stanowi więc dla nich priorytet. Pomogła im decyzja centralnego banku Szwajcarii o obniżce stóp procentowych, co oznaczało, że mimo spadku kursu złotego miesięczne spłaty wzrosły jedynie o około 10 proc.
Problem staje się jednak coraz istotniejszy ze względu na niespłacane kredyty konsumpcyjne i pożyczki dla pogrążonych w kłopotach przedsiębiorstw. Według Krzysztofa Pietraszkiewicza wskaźnik niespłacanych kredytów wzrósł w marcu do 5,3 proc. z 4,75 proc. w lutym.
– Kwestia pożyczek stanie się znacznie poważniejsza – mówi Krzysztof Rybiński, partner miejscowego oddziału firmy Ernst & Young i były wiceprezes banku centralnego. – Dostrzegamy już pierwsze oznaki problemów z kredytami, zarówno konsumpcyjnymi, jak i dla przedsiębiorstw, często tymi, które udzielono na bardzo łagodnych warunkach.
Agencja ratingowa Moody’s osiem polskich banków umieściła na liście instytucji, które mają podlegać dalszemu przeglądowi wskutek możliwości obniżenia ich ocen z powodu trudno spłacalnych kredytów.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzega, że podczas poprzednich kryzysów na tzw. rynkach wschodzących odsetek kredytów zagrożonych wynosił przeciętnie 35 proc.
Stanisław Kluza, szef Komisji Nadzoru Finansowego, uważa jednak, że prawdopodobnie odsetek kredytów zagrożonych wzrośnie zaledwie o parę punktów w stosunku do ich obecnego poziomu.
Wraz z pojawianiem się napięć w bankach instytucje nadzorcze coraz bardziej niepokoją się o ich bazę kapitałową. W końcu marca wskaźnik wypłacalności systemu bankowego wynosił 11,2 proc., mniej niż w końcu 2007 roku, gdy kształtował się na poziomie 12,1 proc. Sławomir Skrzypek, szef banku centralnego, wezwał banki do niewypłacania w tym roku dywidendy. Mówi on, że jeśli banki mające zagranicznych właścicieli wpadną w kłopoty, zagraniczne spółki-matki powinny je ratować.
Sławomir Sikora, dyrektor naczelny banku Citi Handlowy, twierdzi, że organy nadzorcze oczekują od spółek-matek zapewnienia płynności instytucjom podporządkowanym.
Banki zaczynają niechętnie podchodzić do udzielania kredytów. Według badań zajmującej się pośrednictwem finansowym firmy Open Finance w I kwartale liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych była o 40 proc. mniejsza niż w tym samym okresie 2008 roku, a kredyty w walutach obcych stanowiły zaledwie około 29 proc. wszystkich udzielonych, choć rok wcześniej były to trzy czwarte.
Napięcia pojawiają się również w dziedzinie pożyczek dla przedsiębiorstw.
– Rynek stał się bardzo ciasny. Uzyskanie finansowania przedsięwzięć jest prawie niemożliwe, zwłaszcza jeśli dotyczą one nieruchomości – mówi Tom Kolaja z doradzającej w zarządzaniu firmy Kolaja and Partners.
Rząd przygotowuje program zapewniający pokrycie zobowiązań kredytowych pewnej grupie rodzin. Zamierza on również – poprzez nowy program gwarancji rządowych – kwotą 20 mld zł zasilić małe i średnie firmy. Bank centralny obniżył ostatnio z 3,5 do 3 proc. stopę rezerwy obowiązkowej dla banków komercyjnych, co powinno zwiększyć ich płynność o około 3 mld zł.
Banki liczą również na pożyczki i wsparcie płynności ze strony Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, a także innych instytucji międzynarodowych, które powinny umożliwić im zwiększenie akcji pożyczkowej, a tym samym ograniczyć zasięg spowolnienia gospodarczego.
– Moglibyśmy skierować te pieniądze dalej. Pomogłoby to w rozruszaniu gospodarki – mówi Mateusz Morawiecki, który przewiduje, że akcja kredytowa zwiększy się w tym roku o 5 do 10 proc.