eśli nawet WIG przestałby rosnąć i utrzymywałby się przez kolejne tygodnie na obecnym poziomie, to w I połowie października w skali rocznej zacznie notować zwyżki. Pod koniec października roczny wzrost będzie sięgał już 1/3. To pokazuje, w jak dużym stopniu obecna poprawa koniunktury giełdowej odbywa się na podstawie przekonania, że będzie lepiej. Co prawda 30-proc. wzrost w skali roku nie jest czymś wyjątkowym dla naszego rynku, ale jednak ewidentnie wskazuje to na oczekiwania, że wskaźniki gospodarcze zaczną nie tylko spadać w mniejszym stopniu, ale zaczną potwierdzać wzrost. Osiągnięcia naszej gospodarki w II kwartale nie wskazują na wyraźny przełom. Raczej na stabilizowanie się sytuacji na niskim poziomie. III kwartał będzie zapewne okresem dominacji tendencji spadkowych, ale ich siła będzie słabnąć. Natomiast w IV kwartale o poprawę będzie znacznie łatwiej. Pomagać w tym będzie obniżająca się z miesiąca na miesiąc baza porównawcza. Ostatnie miesiące minionego roku przyniosły wyraźne załamanie naszej gospodarki. Wtedy jednocześnie coraz częściej jednak zacznie pojawiać się pytanie, co dalej? Jaki będzie rok 2010?
Na próby odpowiedzi na takie pytanie mamy jeszcze trochę czasu. Wcześniej inwestorów będą trapić wątpliwości, czy jest szansa na to, by stan gospodarki poprawił się w tym roku na tyle, by uzasadnić dotychczasowy wzrost cen akcji. Koniunktura gospodarcza w II kwartale wcale jednoznacznie nie wskazuje na wychodzenie z kłopotów. Największą poprawę w tym okresie w porównaniu z sytuacją z trzech pierwszych miesięcy tego roku widać w zakresie produkcji przemysłowej. Niewielki progres widać też w przypadku sprzedaży detalicznej. Jednak w obu przypadkach zmiany w II kwartale utrzymały się na poziomach albo rekordowo słabych, albo bliskich najgorszym w historii naszej gospodarki. Na przykład dla produkcji przemysłowej II kwartał tego roku był drugim najgorszym w historii tych danych, sięgającej 1992 roku. Dla sprzedaży detalicznej było podobnie (historia tych danych sięga 1996 roku). W II kwartale wyraźnie też hamowała produkcja budowlana, której wzrost wyniósł średnio jedynie 0,5 proc. wobec 3,5 proc. w I kwartale 2009 r. Jeśli dołożymy do tego osłabienie dynamiki akcji kredytowej w II kwartale oraz przyspieszenie spadku zatrudnienia i dalsze wyhamowywanie wzrostu płac, to trzeba liczyć się z coraz większą presją ze strony konsumentów na wielkość PKB. Ich dobra kondycja pozwalała do tej pory ograniczać skutki globalnego kryzysu w naszym kraju.
Reklama