W marcu giełda zapowiedziała, że po pół roku od decyzji o publikacji danych o koncentracji na ogólnej liczbie otwartych pozycji rozważy uzupełnienie informacji o rodzaj pozycji zajmowanych przez dominujących inwestorów. Na chwilę przed upływem tego terminu GPW mówi, że więcej danych nie ujawni.
– Nie ma przesłanek, które uzasadniałyby rozszerzenie informacji – komentuje Ludwik Sobolewski, prezes GPW. Komisja Nadzoru Finansowego, pod której naciskiem giełda zaczęła podawać informacje o koncentracji , nie daje za wygraną. – Oczekujemy, że zgodnie z zapowiedziami GPW przedstawi rynkowi wnioski i ewentualne propozycje zmian. Zdaniem KNF powinno się publikować oddzielnie koncentrację po strony długiej i krótkiej. Informacja zbiorcza ma znikomą wartość analityczną. Trudno sobie wyobrazić raportowanie o transakcjach na rynku akcji bez informowania, czy chodzi o nabycie czy zbycie akcji – mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.
Co ciekawe, GPW dostaje dane o koncentracji od KNF, a ta z kolei od Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych. Dane przekazywane na GPW zawierają rozbicie na strony rynku. Komisja nie może jednak zmusić giełdy do ich publikowania. Warto jednak pamiętać, że to pod wpływem KNF sytuacja na kontraktach na WIG20 od miesięcy przyciąga szczególną uwagę. Komisja w grudniu ostrzegła inwestorów przed koncentracją krótkich pozycji na kontraktach na WIG20 w ręku inwestora zagranicznego i ryzykiem gwałtownej wyprzedaży akcji z indeksu. Teraz broni się przed wzięciem na siebie obowiązku publikacji.
Reklama
– Mamy swoją ustawową rolę. Dystrybucja informacji do rynku to rola GPW – mówi Łukasz Dajnowicz. Być może ta niechęć wynika stąd, że grudniowa decyzja Komisji nie jest dobrze oceniana przez część uczestników rynku. – To był niebezpieczny precedens. Komisja nie powinna zaskakiwać inwestorów. W efekcie publikacja przez GPW ograniczonych danych o koncentracji na kontraktach na WIG20 powoduje teraz falę spekulacji wśród inwestorów – mówi makler z jednego z największych domów maklerskich w Polsce.
Z taką sytuacją mamy do czynienia od połowy lipca, kiedy na kontraktach na WIG20 pojawił się inwestor kontrolujący najpierw 35–40 proc. LOP. Teraz kontroluje 30–35 proc. rynku. Pojawienie się znaczącego gracza na wygasającej we wrześniu serii kontraktów na WIG20 szło w parze ze znaczącym wzrostem LOP i bardzo silnym odbiciem indeksu WIG20. Według części analityków taka sekwencja zdarzeń sugeruje, że zajął on długie pozycje.
Komisja Nadzoru Finansowego nie ujawnia, po której stronie rynku jest on obecny. Analitycy i maklerzy sugerują, że GPW powinna jednak podawać dane o koncentracji wraz z rozbiciem na strony. – Nasz rynek jest jeszcze niewielki. Należy rozważyć podawanie takich informacji po przekroczeniu znaczącego, 45-procentowego poziomu po którejś ze stron. Chodzi o utrudnienie działania instytucjom, których celem może być próba sterowania rynkiem. Traktowałbym to rozwiązanie jako środek zniechęcający – mówi Marek Pokrywka z DM BOŚ.