To wynik, który bez wątpienia satysfakcjonuje kupujących jeżeli uwzględni się wczorajsze dane. Liczba nowych bezrobotnych w USA była większa niż oczekiwano, a znacznie słabsze były informacje o sprzedaży detalicznej, która zamiast wzrosnąć spadła o 0,1 proc. W okrojonym ujęciu bez samochodów spadek sprzedaży sięgnął aż 0,6 proc. Tuż po publikacji dane dały europejskim rynkom impuls do realizacji zysków i wszystkie parkiety solidarnie oddały jeden procent wzrostów.

Wpływ danych na Amerykanów można było zauważyć zaledwie w pierwszych taktach, a potem gracze skupili się na obserwowaniu zachowania indeksu S&P500 przy oporze. Dzięki wzrostowej końcówce mamy najwyższe zamknięcie w tym roku i jednocześnie rekord, ponieważ S&P500 od marcowego dołka zyskał już 50 proc. Taki wynik w 155 dni robi wrażenie. Gdyby rynkowi udało się utrzymać to tempo to na szczyty hossy wrócilibyśmy już 16 stycznia 2010 roku. Trzeba być jednak rozsądnym i oceniać, że szanse na kolejny równie dobry okres są nieprawdopodobne.

Natomiast wczorajsza sesja na GPW była przepełniona niespodziankami. Pierwsza pojawiła się jeszcze przed rozpoczęciem notowań kiedy okazało się, że na skutek awarii zasilania handel rozpocznie się znacznie później niż zwykle. Dopiero po 3 godzinach warszawski parkiet uporał się z problemami technicznymi i można było normalnie przeprowadzać transakcje. Nieoczekiwana przerwa pomogła bykom, ponieważ od rana zachodnie rynki rosły, a więc kiedy ostatecznie przed południem udało się w końcu rozpocząć handel popyt uderzyły z całą zawziętością. WIG20 na opóźnionym otwarciu zyskiwał 3,4 proc. W chwilę zatem z nawiązką nadrobiliśmy zaległości w stosunku do zachodnich rynków i znaleźliśmy się wraz z czeskim parkietem (PX50 rósł 5 proc.) wśród liderów europejskich wzrostów.

Bardzo dobrze wśród największych spółek spisywały się medialne koncerny (TVN i AGORA), które rano opublikowały lepsze od oczekiwań wyniki kwartalne. Rósł też surowcowy KGHM, który po części swoja 6 proc. zwyżkę zawdzięczał wychodzącej dziś na nowe rekordy cenie miedzi. Sielankowa atmosfera skończyła się wraz z pierwszymi danymi z USA i nerwowość trwała do samego końca, bo po pierwszej fali spadku podaż kierując się spadającymi indeksami w USA ponownie zaatakowała i zepchnęła WIG20 poniżej 2100 pkt. Na szczęście dla byków w samej końcówce sesji rynek za oceanem zaczął wychodzić na plusy, co pomogło powrócić do poziomu sprzed rozpoczęcia handlu w USA.

Reklama

Czwartkowa sesja doskonale pokazuje, że długość handlu ma znacznie całkowicie drugorzędne. Trzy godzinne opóźnienie startu notowań zupełnie nie przeszkodziło zgromadzić niemal 2 mld złotych obrotu, a do ostatecznego zwycięstwa bykom potrzeba jeszcze zakończenia dnia powyżej 2140 pkt., a więc zaledwie 1 proc. powyżej dzisiejszego zamknięcia. Dziś pomóc w tym może półroczny raport KGHM, którego zmiany ceny świetnie prognozują rynek w krótkim terminie.