W trakcie postoju podaż nie miała najmniejszej siły obniżyć indeksy, a bykom sprzyjało absolutnie wszystko. Nawet poranne europejskie dane makro, choć zaledwie z drugiej ligi, były bardzo dobre.

Indeks opisujący gospodarczy rozwój niemieckiego sektora usług (PMI) osiągnął 54,1 pkt. i jasno pokazuje, że czwarta największa gospodarka świata wróciła na ścieżkę rozwoju. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja w Stanach. Popołudniowa informacja o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA, stanowiącym ponad 80 proc. całego rynku nieruchomości nie była dobra, ale wręcz wyśmienita. Miesięczny wzrost sprzedaży o 7,2 proc. jest największy od 1999 roku. W sumie przez ostatni rok ponad 5,24 mln domów zmieniło właściciela, co jest wynikiem najwyższym od dwóch lat, czyli dokładnie od początku bessy. W tym kontekście nawet 15 proc. roczny spadek mediany ceny domu (dużo istotniejszy wskaźnik dla kredytobiorców) nie mógł zepsuć dobrej atmosfery.



Reklama

Podaż ani razu w ciągu dnia nie doszła do głosu. W końcówce byki jeszcze docisnęły pedał gazu i zakończyliśmy na 4 proc. zwyżce. Dzisiejsza sesja jest imponująca pod każdym względem. Skala wzrostu, wielkości obrotu i szerokości rynku – wszystko przemawia na korzyść popytu. Wszystko wygląda tak pięknie, że aż trudno uwierzyć, że jeszcze pół roku temu walczyliśmy z największym spadkiem w dziejach GPW. W ciągu ostatnich trzech dni WIG20 zyskał ponad 10 proc. i teraz kolejnym celem byków jest bariera 2400 pkt. którą indeks przebił we wrześniu. Wszystko wskazuje na to, że po roku wrócimy więc do tych samych poziomów i dopiero wtedy będzie można snuć wizję korekty.