– Lubię takich pisarzy jak Kerstin Ekman, która pisze wspaniałe opowiadania, zawsze osadzone w zimnej, mrocznej scenerii dalekiej północy. Kiedy siedzę na lotnisku w Ameryce Południowej albo w Azji, słucham właśnie tych książek. One dają mi oparcie w moim dziedzictwie i pomagają przetrwać w podróżach.
Podobnie jak Anders Lif wiele osób, stale podróżujących służbowo, musiało opracować własne strategie zagospodarowania czasu, spędzanego na lotniskach. Najważniejsze, by patrzeć na te godziny jak na okazję.
– Zdarzają się opóźnienia, zwłaszcza w krajach rozwijających się – mówi Anders Lif. – Niektórzy okropnie się złoszczą, ale taka frustracja szkodzi tylko tobie. Nikogo innego nie obchodzi, że jesteś wściekły. Trzeba się z tym pogodzić, a potem owocnie wykorzystać czas.
Oczywiście, wielu podróżujących służbowo oddaje się też zajęciom bardziej „typowym” dla bywalców lotniska. Julie Meyer, założycielka Ariadne Capital, mówi, że obecnie sklepy i salony odnowy biologicznej na lotniskach są tak dobre, że ona sama załatwia zakupy odzieżowe niemal wyłącznie tam i wykorzystuje czas oczekiwania na zabiegi pielęgnacyjne w salonach piękności.
Reklama
Thorsten Ploss, wspólnik w firmie doradców Roland Berger Strategy Consultants, stara się trzymać utartego schematu.
– Często latam nocą, więc jeśli trafi się kilka godzin postoju, staram się jak najlepiej wykorzystać ten czas na ziemi. W moim przypadku to zazwyczaj oznacza zjedzenie normalnego posiłku – z przekąską, głównym daniem i kawą – a potem relaks. Dzięki temu nie muszę jeść w samolocie i mogę przespać cały lot. Jeżeli postój trwa cztery godziny, wynajmuję pokój i idę spać.
Przyznaje jednak, że nie wszystkim takie rozwiązanie odpowiada.
– Znam ludzi, którzy uprawiają jogging – ale, jeśli o mnie chodzi, to gdy czekam na lot, nie mam nastroju na bieganie po lotnisku.
W ostatnich latach lotniska znacznie ulepszyły obiekty, służące wygodzie pasażerów. Oprócz typowych barów, restauracji i poczekalni, wielkie międzynarodowe porty oferują wszystko – od pokoi sypialnych po minipola golfowe. Na lotnisku Changi w Singapurze pasażerowie, oczekujący na połączenie pięć godzin lub dłużej, mogą się zapisać na dwugodzinną wycieczkę po mieście.
Oczywiście, na lotniskach, które zapewniają tylko podstawowe wygody, podróżni muszą zadbać o rozrywki we własnym zakresie – albo polegać na wyobraźni.
Peter James, autor kryminałów bestsellerów, mówi, że połowę życie spędza w tranzycie – i bardzo mu to odpowiada.
– Uwielbiam lotniska. Można na nich dostać wszystko, co się człowiekowi zamarzy. Doskonale rozumiem tego gościa, który żył na lotnisku.
Mówi, że pisanie na lotnisku nie sprawia mu trudności: często okazuje się, że czekając na lot, napisał 1,5 tys. słów, jednak najbardziej lubi przyglądać się ludziom.
– Uwielbiam przebywać w miejscach, gdzie dużo się dzieje – mówi. – Jako pisarz uważam, że to szalenie inspirujące. Patrzę na ludzi i myślę: „Ten facet mógłby być handlarzem narkotyków”. Wymyślam współtowarzyszom fikcyjne tożsamości, a jeśli ktoś mnie naprawdę zaintryguje, znajduję sposób, żeby nawiązać z nim lub z nią rozmowę, gdy idą do baru. Jestem czymś w rodzaju lotniskowego tropiciela grubego zwierza.
Octavius Black, założyciel The Mind Gym – firmy konsultantów w dziedzinie wyników działania organizacji – uważa, że chociaż dla biznesmena z Zachodu, psychicznie nastawionego na nieustanną aktywność, pobyt na lotnisku pozbawionym możliwości skorzystania z rozrywek może być irytujący, tak naprawdę nie ma na co narzekać.
– Większość z nas skarży się na brak czasu na myślenie – ale kiedy taki czas się trafi, nie wykorzystujemy go. Ja noszę przy sobie notes i pióro i niekiedy siadam i piszę, co mi przyjdzie do głowy – albo snuję żartobliwe myśli. Nie poświęcamy dostatecznie dużo czasu na zabawę.
Kevin Duncan, doradca ds. biznesu i autor książki „Running Your Own Business” (Prowadzę własną firmę), uważa podobnie. Mówi, że podczas postojów robi wszystko – od rozwiązywania problemów, po „pisanie piosenki albo wiersza”.
Poza tym, kiedy wielokrotnie latasz tą samą trasą, nie musisz liczyć wyłącznie na siebie: szukaj innych, w podobnej sytuacji.
– Kiedy lata się kilkaset razy rocznie, widzi się na lotniskach tych samych ludzi i często kończy się tak, że nawiązujemy rozmowę – mówi Thorsten Ploss. – Częste latanie może sprzyjać kontaktom towarzyskim.