Prowadzą je przedstawiciele rządu Silvio Berlusconiego i reprezentanci potencjalnych włoskich inwestorów, zainteresowanych ratowaniem upadającej firmy, z przedstawicielami dziewięciu związków zawodowych.

Nie wyklucza się, że rokowania mogą zostać w każdej chwili zerwane.

Strona rządowa postawiła związkowcom wyraźny warunek: rozmowy na temat planu ratunkowego muszą zakończyć się w piątek.

Tymczasem związki zawodowe nie akceptują planów zwolnień pracowników. Po nocnej rundzie negocjacji działacze przekazali włoskim mediom nieoficjalne informacje, że planuje się likwidację pięciu tysięcy miejsc pracy, w tym zwolnienie aż tysiąca pilotów.

Reklama

Wiadomości te wywołały dalsze niepokoje wśród pracowników linii, których spontaniczne, zorganizowane bez żadnych zapowiedzi protesty na rzymskim lotnisku Fiumicino doprowadziły w czwartek do odwołania ponad 30 lotów Alitalii na trasach krajowych i europejskich, a także do znacznych opóźnień.

W piątek rano przed kolejną fazą rozmów minister pracy Maurizio Sacconi przyznał, że obawia się "najgorszego", czyli ich fiaska.

Według planów "nowa Alitalia", uratowana przez grupę wyłącznie włoskich inwestorów miałaby zacząć działać od 1 listopada.

Włosi sięgają nawet do sił nadprzyrodzonych. Nadzwyczajny, mianowany przez rząd komisarz Alitalii Augusto Fantozzi, który w piątek żegnał na Fiumicino papieża Benedykta XVI odlatującego do Francji powiedział, że usłyszał od niego: "modlę się za was".

AL, PAP