Przebił się przez tegoroczny szczyt z dnia 25 sierpnia na poziomie 2317,07 pkt i maksymalnie dotarł nawet do poziomu 2325,82 pkt. Oznacza to, że znalazł się na najwyższym poziomie od 3 października ubiegłego roku.

Do dalszego ruchu do góry jednak nie doszło, bo na GPW bardzo szybko ujawniła się strona podażowa. W rezultacie na koniec dnia wskaźnik największych i najbardziej płynnych spółek nie tylko nie zyskiwał, ale wręcz tracił i to wyraźnie spadając o 1,15% do poziomu 2276,10 pkt. Nagłe pogorszenie nastrojów na giełdzie w Warszawie nie było jednak odosobnione, gdyż dzisiaj po południu gorsza atmosfera na rynku towarzyszyła również europejskim i amerykańskim parkietom. Mimo tego, że wcześniej także tam padły maksima z października 2008 r.

Odpowiedź na pytanie dlaczego tak się stało, wbrew pozorom, nie jest zbyt skomplikowana – inwestorzy po prostu przystąpili do realizacji zysków. Choć biorąc pod uwagę skalę wzrostów indeksów (WIG20 +85,58%, S&P500 +63,95%, DJ Stoxx 600 +60,23%), do której doszło od tegorocznego dna bessy, takie zachowanie uczestników rynku nie powinno dziwić. Jednak to, że ruch w dół pojawił się akurat teraz, pewnym zaskoczeniem już było.

Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że do globalnego pogorszenia atmosfery na rynku akcji mogły się przyczynić dzisiejsze słabsze od prognoz wyniki za III kwartał największego na świecie producenta telefonów komórkowych, czyli Nokii Oyj, która zanotowała w tym okresie pierwszą swoją stratę netto w historii, choć oczekiwano jej zysku. Jednakże w takim myśleniu logiki za dużo by nie było, bo przecież już inne czwartkowe wyniki spółek, a mianowicie banków Goldman Sachs i Citi były lepsze niż się spodziewano. Co więcej, dzisiejsze dane makro z USA w przytłaczającej większości były bardzo dobre z punktu widzenia rynku akcji. In plus zaskoczyły te o indeksie Empire State za październik, inflacji za wrzesień oraz o „tygodniowym bezrobociu”. Nieco rozczarował jedynie indeks Philadelphia Fed za październik. Dlatego dzisiejsze spadki na koniec dnia bez dwóch zdań były spowodowane nie przez opublikowane wyniki i dane, ale na przez psychologię oraz czystą chęć do spieniężenia mocno zyskownych pozycji.

Reklama