I to z kilku powodów. Po pierwsze, wśród firm, zobligowanych do magazynowania określonej ilości paliw, są krajowi giganci – Orlen i Lotos. Tylko te dwie firmy w zapasach zamroziły około 8 mld zł. W efekcie wykupu zapasów przez rządową agencję wzrośnie cash flow tych spółek. Konsekwencje będą jednak daleko większe. Sposób wykupu i przyszły system finansowania będzie miał bowiem również wpływ na ceny, po których kupujemy paliwo na stacjach. Niezależnie od tego, czy agencja wykupi od przedsiębiorców 100 czy tylko 60 proc. ich rezerw, to i tak my, czyli kierowcy, zapłacimy za funkcjonowanie systemu zapasów. Nie miejmy złudzeń, firmy handlujące produktami naftowymi nie wezmą na siebie tych obciążeń. Koszty zmian ustawy mogą być jednak jeszcze większe. Wykup zapasów przez rząd może doprowadzić bowiem do istotnego zwiększenia długu publicznego. Za dwa, trzy lata konieczne będzie wówczas istotne cięcie wydatków i szukanie dodatkowych dochodów. Stracą na tym pracownicy sfery budżetowej, emeryci i renciści.