Wielu inwestorów ten pesymizm uważa za uzasadniony. Przez cztery tygodnie, do 11 grudnia, notowania akcji banków na ateńskiej giełdzie spadły o jedną czwartą. W tym tygodniu obniżyły się one znowu wskutek obaw, że ogłoszone przez socjalistyczny rząd reformy nie wystarczą do przywrócenia zaufania w gospodarce. W poniedziałek agencja ratingowa Standard & Poor’s oznajmiła, że greckie banki obarczone są „największym w Europie Zachodniej ryzykiem”. Ostrzegła też o możliwości obniżenia ratingu Grecji, wynoszącego A minus.

>>> Czytaj też: Pomoc dla Grecji to walka o wiarygodność euro

Banki z Aten pożyczyły z Europejskiego Banku Centralnego przy niskim oprocentowaniu około 40 mld euro: zainwestowały je w wysoce rentowne greckie obligacje, używane jako zabezpieczenie. Posiadanie tych obligacji umożliwiło czterem dużym bankom wykazanie w ciągu dziewięciu miesięcy solidnych zysków mimo drastycznego spadku aktywności kredytowej w kraju. Miejscowi analitycy w zasadzie ufnie podchodzą do perspektyw greckich banków. Tamtejsi pożyczkodawcy nadal bowiem wykazują się – według banku centralnego – wskaźnikiem kapitalizacji prawie 9 proc. – W przyszłym roku powinno się znów pojawić zapotrzebowanie na kredyt dla przedsiębiorstw, będziemy więc mieć wzrost akcji pożyczkowej o 2–3 proc. – mówi Dimitris Hralabopoulos, analityk w HSBC Pantelakis Securities w Atenach. Firmy z branży obawiają się jednak bardziej niepokojącej przyszłości. Dzień prawdy przyjdzie w maju, gdy greccy pożyczkodawcy będą musieli spłacić 4 mld euro rządowych pożyczek.

>>> Czytaj też: Grecja coraz bliżej bankructwa

Reklama



Zdaniem jednego z bankowców, Alpha Bank ledwie zdołał wywiązać się z emisji praw poboru na kwotę 986 mln euro. Kontrolowany przez państwo i największy w kraju National Bank of Greece na początku roku ściągnął z rynku 1,25 mld euro świeżego kapitału akcyjnego. Mało kto jednak wierzy, że w jego ślady mogłyby pójść wkrótce banki, takie jak Piraeus, EFG Eurobank czy Marfin Popular Bank. – W najbliższych trzech miesiącach inne banki powinny zapomnieć o zwiększaniu tą drogą kapitału – uważa Marinos Yannopoulus z Alpha Bank. – Grecja źle się kojarzy – mówi. Agencja Fitch objęła już negatywną obserwacją obligacje, emitowane przez greckich pożyczkodawców.

>>> Czytaj też: Irlandia i Grecja wyjdą ze strefy euro?

A skoro gospodarka ma się w przyszłym roku skurczyć o 0,3 proc. (przy przewidywanym spadku o 1,3 proc. w tym roku), gospodarstwa domowe ostrożnie podchodzą do zaciągania pożyczek. Wskaźnik kredytów nieobsługiwanych w drugiej połowie roku wzrośnie zapewne do 9–10 proc.; ocenia się, że w końcu III kwartału sięgnął on 5 proc. Problemy z kredytami nasilają się wskutek zaangażowania greckich banków w Europie Południowo-Wschodniej. Najgorzej jest pod tym względem w Bułgarii, niewiele lepiej w Rumunii i Serbii. Choć na zagranicę przypada niespełna piąta część akcji pożyczkowej, odsetek wątpliwych kredytów jest tam większy niż w kraju. Greckie banki przestały już zasilać w środki swoje spółki za granicą; muszą one polegać wyłącznie na zebranych depozytach, a ich klientów zachęca się do brania kredytów w walucie miejscowej, żeby zmniejszyć ryzyko walutowe. Niektóre banki są poza tym mocno uzależnione od hurtowego rynku pieniężnego: np. w Alpha Banku relacja kredytów do depozytów wynosi 112 proc. Fatalny stan gospodarki powoduje, że koszt takiego finansowania rośnie w tempie galopującym. – Co stanie się w sektorze bankowym, zależy od tego, jak rząd poradzi sobie z kryzysem. Następne 60 dni będzie decydujące – mówi jeden z bankierów.
ikona lupy />
Greckie banki w kłopotach / Bloomberg