Wczorajsza decyzja prezesa jest pewnym zaskoczeniem, ponieważ od roku obiecywał on uwolnienie rynku dla odbiorców indywidualnych. Jednak z przedstawionego raportu na temat konkurencji na krajowym rynku wynika, że wciąż nie ma na nim prawdziwego rynku hurtu. "Brakuje na nim płynności i przejrzystości" - powiedział na konferencji prasowej Mariusz Swora. Dziś handel energią odbywa się na podstawie kontraktów dwustronnych, a przez giełdę przechodzi zaledwie 1 do 3 proc. wytworzonego prądu. - To moim zdaniem sytuacja patologiczna. Wytwórcy, a nie grupy kapitałowe, powinny handlować energią w publicznym obrocie - stwierdził Mariusz Swora. - Rozwiązania polegające na prawnym przymusie publicznego obrotu 100 proc. energii są stosowane w różnych państwach europejskich. Nie widzę powodu, dla którego nie mogłoby się tak stać Polsce - podkreśla szef URE.
Firmy energetyczne na razie odmówiły komentowania decyzji, tłumacząc się brakiem oficjalnego potwierdzenia decyzji URE. "Odniesiemy się do słów prezesa URE, kiedy otrzymamy komunikat bezpośrednio z urzędu" - zapowiedziała Iwona Jarzębska, rzecznik prasowy RWE Stoen.
Tymczasem eksperci są już teraz rozczarowani informacjami o dalszej kontroli rynku. -Szkoda, że tak się stało. To jest ograniczanie rynku - komentuje Mariusz Przybylik, ekspert branży z firmy doradczej A.T. Kearney. Jego zdaniem wbrew pozorom decyzja URE jest niekorzystna nie tylko dla elektrowni, ale także dla odbiorców. - Nie będą mogli w pełni korzystać z wyboru dostawcy, ponieważ urozmaicanie taryf i ich uatrakcyjnianie dla klientów zostało zablokowane - wyjaśnia Przybylik.
Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji przez URE przedstawiciele spółek energetycznych ostrzegali, że brak uwolnienia rynku nie powstrzyma wzrostu cen w 2009 r. Powód? Blisko 30-proc. wzrost cen węgla w kontraktach na przyszły rok. A to w prosty sposób może się przełożyć na taryfy, które tylko z tego tytułu mogą skoczyć nawet o kilkanaście procent. Takich podwyżek nie wyklucza również prezes Swora – pisze „Dziennik”.