Przykład Grecji oraz niepokoje związane z pozycją kredytową innych krajów, w tym Hiszpanii i Portugalii, powinien być postrzegany jako symptom „płonącego domu po drugiej stronie rzeki” – oświadczył dzisiaj Seiji Nakamura, członek rady BOJ podczas wystąpienia w Fukuoka. Nakamura odrzucił również pomysł, iż dalsze zastrzyki płynności ze strony BOJ mogą zakończyć zmagania kraju z deflacją.

Rząd premiera Yukio Hatoyamy musi jeszcze nakreślić plan odzyskania kontroli nad rekordowym zadłużeniem Japonii po tym jak Standard & Poor’s w zeszłym miesiącu obniżył prognozę ratingu kredytowego dla tego kraju. Dzisiejsze wypowiedzi Nakamury sygnalizują narastanie napięć w japońskim rządzie. Minister finansów Naoto Kan wezwał niedawno BOJ do większej “elastycznosci” w walce ze spadkiem cen.

“Członkowie BOJ czują potrzebę wypowiadania się w celu obrony niezależności banku” – komentuje Susumu Kato, główny ekonomista ds. japońskich w Calyon Securities w Tokio – “Redukcja deficytu budżetowego nie należy do głównych priorytetów rządu”.

Zarówno gubernator banku centralnego Masaaki Shirakawa, jak i wiodący ekonomista banku Kazuo Momma stwierdzili w zeszłym tygodniu, że nie ma „cudownego” rozwiązania, które pozwoliłoby na pokonanie deflacji.

Reklama

Sam Nakamura dodał, że poleganie na bodźcach fiskalnych w celu przyspieszenia ekspansji gospodarczej, bez wypracowania strategii cięć wydatków publicznych, może tylko spotęgować problemy fiskalne rządu.

Japońskie ministerstwo finansów podało w zeszłym miesiącu, że zadłużenie kraju najpewniej wzrośnie do marca 2011 do kwoty 973 bilionów jenów (10 bilionów dolarów), czyli będzie o 8 proc. wyższe niż wcześniej zakładano. Dług publiczny Japonii zbliża się więc do progu, za którym jest on dwukrotnie większy od rozmiarów japońskiej gospodarki. Jest zatem największy spośród wszystkich gospodarek uprzemysłowionych.