Wystartowały zwłaszcza zakłady odzieżowe, których produkcja stanowiła prawie 8 proc. całej haitańskiej gospodarki. Pojawiają się nowe biznesy, jak choćby sprzedaż rozmów z telefonów komórkowych czy recykling materiałów budowlanych pozyskiwanych z gruzów.

„Haitańczycy są bardzo wytrwali” – mówi Eduardo Almeida, przedstawiciel Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju, IADB, w Haiti - „Przywykli do ciosów wymierzanych im przez politykę i przyrodę. Dlatego się podnieśli i szukają sposobu na dalsze życie”.

W kataklizmie zginęło 300 tys. ludzi, a 1 mln osób na 9 mln mieszkańców krajów zostało bez dachu nad głową – wynika z szacunków rządu podawanych przez ONZ.

CZYTAJ TAKŻE: Kraje G7 zdecydowały się na umorzenie zagranicznych długów Haiti

Reklama

Przed trzęsieniem ziemi prawie dwie trzecie ludności nie miało formalnego zatrudnienia. a w przemyśle pracowało 9 proc. populacji – wynika z danych CIA. Dochód na głowę mieszkańca wynosił około 1300 dolarów rocznie, najmniej na zachodniej półkuli, a PKB w 2008 roku oszacowano na 7,36 mld dolarów.

Eksport kraju przed katastrofą sięgał 500 mln dolarów rocznie, z czego 450 mln dolarów przypadało na tekstylia – wynika z danych IADB. Odzież wytwarzana z miejscowych surowców i komponentów zapewniała 150 mln dolarów eksportu, resztę produkowano z materiałów z zagranicy.

Jedna z haitańskich firm odzieżowych, Interamerican, zajmuje jeden z 49 identycznych betonowych budynków w parku przemysłowym przy drodze z centrum Port-au-Prince, stolicy kraju, do portu lotniczego Toussaint L’Ouverture. Przeszło 90 proc. produkcji firmy wysyłano do USA drogą morską z portu Port-au-Prince. Ponieważ port niemal całkowicie zniszczyło trzęsienie ziemi – według armii amerykańskiej będzie on funkcjonował nie wcześniej niż za kilka miesięcy – połowę ładunków transportuje się z sąsiedniej Dominikany, a drugą część z małego portu haitańskiego Les Cayes, leżącego 225 km na południowy zachód od stolicy kraju.

Do klientów spółki należą znane firmy amerykańskie Gap, Polo Ralph Lauren i Landau Uniforms. Fabryka planowała zwiększenie produkcji do 45 tys. sztuk odzieży tygodniowo do końca marca, teraz wiadomo, ze nie osiągnie tego celu wcześniej niż w maju lub czerwcu.

Trzydzieści kilometrów od Port-au-Prince, w miasteczko Cabaret, słynnym z swoich walk kogutów, 34-letni Haitańczyk rozkręca swój nowy biznes: recykling. Z gruzu wydobywa on przydatne elementy i przetwarza na materiały budowlane. “Mamy gruzu wszędzie pod dostatkiem, że to jest prawdziwa kopalnia złota” – mówi świezo upieczony haitański przedsiębiorca.