Spodziewane jest utrzymanie rocznej zmiany cen konsumpcyjnych na poziomie 3,5%, czyli górnych widełek celu inflacyjnego Rady Polityki Pieniężnej. Wysokość inflacji ma natomiast znaczenie ze względu na realną wartość wynagrodzeń i tym samym zdolności konsumentów do wydawania pieniędzy.
Perspektywa zmian stóp procentowych w naszym kraju, a w ślad za tym kosztów kredytów, uzależniona jest najmocniej od czynników zewnętrznych. W Ameryce nasila się dyskusja na temat terminu wycofywania się państwa, najpierw z polityki wspierania płynności systemu finansowego, a potem z rekordowo niskich stóp procentowych. W Chinach mamy z kolei działania podnoszące restrykcyjność polityki pieniężnej (w piątek znów podniesiono stopę rezerwy obowiązkowej). Podobnie jest w Indiach. To wywiera wpływ na spekulacje dotyczące polityki pieniężnej w innych krajach.

Oprócz tego coraz większą presję na władze monetarne wywierają same rynki, na których obserwujemy zwyżkę rentowności obligacji, zwłaszcza o długich terminach zapadalności. Jest ona pochodną dużej podaży papierów i pogarszania się kondycji najbardziej zadłużonych państw.

W takich warunkach trwanie przy bardzo niskich stopach procentowych jest mniej uzasadnione. Jednocześnie widać, że nie potrzeba konkretnych deklaracji na temat terminu podniesienia kosztów pieniądza, by na rynku szedł on w górę. Dla funkcjonowania systemu finansowego rynkowy koszt pieniądza jest kluczowy.

W grudniu w Wielkiej Brytanii przyznano najwięcej kredytów hipotecznych dla osób pierwszy raz kupujących dom od 2 lat. Dane o inflacji nie tylko w Polsce, ale i na świecie, wciąż jeszcze nie budzą większych emocji. Słabe odbicie na giełdzie z ostatnich dni potwierdza wcześniej wysłane sygnały sprzedaży. Zniżka cen akcji może być sprzyjającym okresem do ich akumulacji, zwłaszcza dla inwestorów preferujących regularne wpłaty.

Reklama

Ostatnie giełdowe dni nie poprawiły perspektyw koniunktury. Po wygenerowaniu na przełomie stycznia i lutego wyraźnych średnioterminowych sygnałów sprzedaży, odbicie okazało się dość rachityczne. To zaś potwierdza znaczenie symptomów zapowiadających, że pogorszenie nastrojów na parkiecie zagościło na dłużej. W najbliższej perspektywie można oczekiwać zejścia WIG w okolice 35 tys. pkt z obecnych niecałych 38 tys. pkt. To oznacza jeszcze przynajmniej jeszcze ok. 8-proc. potencjał zniżkowy. Podtrzymaniu niekorzystnej tendencji sprzyjają globalne przepływy kapitału, gdzie trwa ucieczka inwestorów z ze wschodzących rynków akcji. Co gorsza przy tym, negatywne nastroje zaczynają też przekładać się na postrzeganie akcji na rynkach dojrzałych, z których coraz wyraźniej zaczynają odpływać środki.