Nie tylko Grecja jest problemem

Grecja to nie jedyny problem z jakim musi się zmierzyć wspólna waluta w najbliższych tygodniach. Znacznie poważniejszym wyzwaniem są pojawiające się obawy o eskalację kryzysu fiskalnego na innych członków Strefy Euro, co mogłoby zachwiać jej stabilnością. Dotyczy to zwłaszcza Hiszpanii. O ile bowiem grecka gospodarka stanowi tylko 2,3 proc. PKB wszystkich krajów tworzących Strefę Euro, a dług 3,7 proc. ogólnego zadłużenia. To już udział Hiszpanii stanowi już odpowiednio 11 proc. PKB i 6,7 proc. ogólnego zadłużenia.

Strach przed eskalacją kryzysu fiskalnego na inne kraje zaliczane do tzw. grupy PIIGS (Portugalia, Włoch, Irlandia, Grecja, Hiszpania) podsyciły agencje ratingowe obniżając rating dla Grecji, Hiszpanii i Portugalii lub też ostrzegając przed takim krokiem. Dlatego wydaje się, że w maju to właśnie agencje ratingowe mogą odegrać kluczową rolę w kształtowaniu trendów w notowaniach euro. Dalsze obniżki ratingów nasilą kryzys w Strefie Euro, prowadząc do kontynuacji przeceny wspólnej waluty. Wówczas realny jest spadek EUR/USD w okolice 1,25, EUR/JPY do 114,19, a EUR/GBP do 0,8435.

Analiza techniczna potwierdza spadki

Reklama

Sytuacja techniczna na wykresach wspomnianych par wskazuje na duże prawdopodobieństwo testu opisanych poziomów. EUR/USD od grudnia 2009 roku znajduje się w silnym trendzie spadkowym, a po przełamaniu wsparcia 1,2924 (dołek z kwietnia 2009 roku na wykresie dziennym), ma otwartą drogę do długoterminowych dołków z listopada 2008 i marca 2009.

Kurs EUR/JPY jeszcze w styczniu br. wybił się dołem z dziewięciomiesięcznej konsolidacji, którą na wykresie dziennym można zamknąć przedziałem 128,60-138,39 i obecnie ma otwartą drogę do dołka z lutego 2009 (114,19).

Kurs EUR/GBP natomiast po wybiciu poniżej styczniowego dołka (0,8655), powinien mocno przetestować wsparcie wyznaczone przez średnioterminowy dołek z czerwca 2009 (0,8435).

Funt w cieniu wyborów w UK

W kwietniu funt nieznacznie umocnił się do dolara, korygując impuls spadkowy w okresie grudzień 2009 - luty 2010. Jednak dopiero w maju, wraz z rozstrzygnięciem wyborczym na Wyspach, prawdopodobnie rozstrzygną się losy brytyjskiej waluty. To bowiem od układu sił w parlamencie będzie zależało, czy szybko wprowadzone zostaną niezbędne reformy, mogące wesprzeć brytyjską gospodarkę.

Sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii jest obecnie dość skomplikowana. Pierwszy raz od wielu lat nie ma bowiem pewności, jaka będzie powyborcza rzeczywistość. W ostatnich miesiącach wywróciła się bowiem sytuacja na brytyjskiej scenie politycznej. Tak należy traktować mocną sondażową pozycję Liberalnych Demokratów, którzy wg niektórych sondaży stali się drugą siłą. Ostatnie sondaże wskazują, że na tę ostatnią partię zagłosuje od 24 do 28 proc. Brytyjczyków. Laburzyści cieszą się poparciem 28-30 proc. społeczeństwa, a konserwatyści 33-38 proc.

Rynek walutowy niewątpliwe dobrze odebrałby zdecydowane zwycięstwo Partii Konserwatywnej. W mniejszym stopniu ucieszyłby się z wygranej Partii Pracy. Negatywnie natomiast będzie odebrany wynik wyborów, który nie będzie prowadził do klarownego podziału na scenie politycznej. Jest to o tyle groźne, że przedłużenie niepewności poza okres wyborów, jednocześnie zmniejsza szanse na szybkie przeprowadzenie niezbędnych reform, tym samym stając się przysłowiową kulą u nogi funta. Szczególnie, że jest co reformować. Przede wszystkim, podobnie jak w przypadku dużej grupy państw europejskich, konieczna jest konsolidacja brytyjskich finansów publicznych. Dobrą wiadomością jest jedynie to, że przy obowiązującej w Wielkiej Brytanii większościowej ordynacji, ten scenariusz jest najmniej prawdopodobny. Dlatego ryzyko odłożenia reform jest stosunkowo małe.

Średnioterminowa sytuacja na wykresie GBP/USD nie prezentuje się optymistycznie dla funta. Lutowe wybicie tej pary dołem z ośmiomiesięcznej konsolidacji, którą od dołu ograniczał dołek października 2009 roku, a od góry szczyt z sierpnia tego samego roku, wskazuje na prawdopodobieństwo spadków w kierunku 1,37-1,38 dolara.