Prezydent zarządził zamrożenie wierceń w następstwie katastrofalnego wycieku ropy naftowej, do którego doszło po wypadku na platformie wiertniczej dzierżawionej przez koncern BP 20 kwietnia.

Moratorium oznacza utratę pracy dla tysięcy pracowników sektora naftowego w stanach położonych na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, tj. głównie w Luizjanie, oraz Missisipi i Alabamie.

Na pierwszym przesłuchaniu w poniedziałek w sądzie federalnym w Nowym Orleanie prowadzący sprawę pozwu sędzia Martin Feldman powiedział, że ogłosi orzeczenie najpóźniej w środę.

Firmy naftowe twierdzą, że moratorium jest "arbitralnym nadużyciem" uprawnień administracji federalnej, sprzecznym z przepisami regulującymi działalność tego przemysłu.

Reklama

Barack Obama zamroził wiercenia do czasu sprawdzenia, czy wszystkie urządzenia wiertnicze używane przez koncerny są bezpieczne. Autorzy pozwu argumentują, że w praktyce moratorium będzie więc dużo dłuższe, gdyż "potrzeba będzie miesięcy lub nawet lat, aby przemysł spełnił wszystkie normy, których części jeszcze nie określono".