Wszystkie kraje w Europie, świadome już kosztów niereformowania gospodarek, wprowadzają pakiety oszczędnościowe. Sprowadzają się one głównie do podwyższania wieku emerytalnego, redukcji zatrudnienia i płac w sektorze publicznym oraz, w trudniejszych przypadkach, do podwyżek podatków. Prędzej czy później podwyżka wieku emerytalnego, dalsza likwidacja przywilejów emerytalnych i restrukturyzacja zatrudnienia w sektorze publicznym też nas czekają. Niestety, dziś się uznaje, że o tym nie wolno wspominać w debacie. Bronisław Komorowski wybrnął z tego dylematu, opowiadając się za zachętami do późniejszego przechodzenia na emeryturę. To atrakcyjny koncept, ale niestety nie działa w Polsce. U nas wciąż pokutuje przekonanie, że im wcześniejsza emerytura, tym lepsza. Dlatego będziemy musieli również w Polsce podwyższyć wiek emerytalny. Jeśli dłużej żyjemy, dłużej też powinniśmy pracować na emerytury. Im później zaczniemy podwyższać wiek emerytalny, tym radykalniej będziemy musieli to robić, przy większych protestach społecznych. Najgorszym z wariantów byłoby wmawianie społeczeństwu, że Polska nie musi, tak jak inni, wieku emerytalnego podnosić. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że nie dość, że nie zgodzi się na podwyżkę wieku emerytalnego, to jeszcze będzie bronił wszelkich przywilejów emerytalnych. Niestety, takie deklaracje wprowadzają przekonanie, że tych przywilejów trzeba bronić. Szkoda, bo im więcej tego typu deklaracji padnie, tym trudniej będzie później politykom dokonywać niezbędnych zmian.
W debacie nie poruszono kilku kwestii, które wydają się fundamentalne dla dalszego rozwoju kraju. Przede wszystkim sposobu, w jaki Polska ma obniżyć deficyt budżetowy. Czy sam wzrost gospodarczy ma nas wybawić z nadmiernego deficytu? Dobrze byłoby nie pozwolić uciec kandydatom w ogólniki w stylu „zwiększyć ściągalność podatków”. Kolejne pytanie powinno dotyczyć prywatyzacji. Wspólnym mianownikiem jest kwestia wciąż zbyt dużego udziału państwa w polskiej gospodarce. Dlaczego za rządów PiS prywatyzacja została wstrzymana i czy kandydat tej partii nadal uważa, że państwowa własność jest lepsza od prywatnej? Z kolei jego konkurent powinien usłyszeć pytanie, czy główną formą prywatyzacji powinien być model PZU poprzez rynek publiczny z zachowaniem znacznego udziału państwa i czy jest za przejmowaniem banku prywatnego przez bank państwowy.
Nie wyobrażam sobie poważnej debaty bez pytania o reformę KRUS. Jak zmienić obecny system, który nie dość, że niesprawiedliwy, bo dzieli Polaków według miejsca zamieszkania, to jeszcze konserwuje biedę na wsi. Prezydent, który będzie blokował zmiany w KRUS, będzie blokował modernizację cywilizacyjną Polski. Zapytałbym też o euro. Nie jest to co prawda najbardziej palący problem, bo Polska i tak nie spełnia kryteriów, które umożliwiają przyjęcie wspólnej waluty. Ale stosunek do wspólnej waluty odpowiada też na pytanie o głębokość naszej integracji w ramach Unii Europejskiej. Na koniec pytanie o rolę prezydenta w prowadzeniu polityki gospodarczej. Czy powinna być bardziej konsultacyjna i wspierająca czy też konfrontacyjna i blokująca? Osobiście uważam, że jeśli miałaby być wyłącznie blokująca, to nie będzie żadnej polityki gospodarczej. Będzie dryf.