Analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg spodziewali się wzrostu o 0,5 proc. W przewidywaniach dominował raczej pesymistyczny ton: dane miały być potwierdzeniem wyhamowania wzrostu amerykańskiej gospodarki. Eksperci przypominali wcześniejsze informacje – choćby z rynku pracy – które wskazywały, że USA dostają zadyszki.
Jeszcze 45 minut przed opublikowaniem informacji o produkcji pesymistyczne nastroje potwierdzały raporty z rynku nieruchomości. Według nich liczba nowych budów wyniosła w lipcu 546 tysięcy. To znacznie mniej, niż spodziewali się ekonomiści. Liczba pozwoleń na budowę w lipcu także była mniejsza od prognoz. W porównaniu do czerwca spadła o 3,1 proc., do 565 tysięcy. To najniższy poziom od maja 2009 roku.
Słaby wzrost dochodów i rosnące bezrobocie będą blokować odbicie na rynku nieruchomości przez resztę roku – mówił Aaron Smith, ekonomista Moody’s Economy.com w West Chester.
Tymczasem lepsze od oczekiwanych dane o produkcji złagodziły obawy co do kondycji amerykańskiej gospodarki rozbudzone w ubiegłym tygodniu pesymistycznym raportem Fed.
Reklama
– Poprawa koniunktury w przemyśle wygląda na trwałą. Amerykańska gospodarka zwalnia, ale raczej nie wpada w drugie dno recesji – uważa Sal Guatieri, ekonomista BMO Capital Markets w Toronto.
Według opublikowanego wczoraj raportu utrzymują się duże inwestycje firm w wyposażenie biur i fabryk. To powoduje silny wzrost produkcji komputerów i elektroniki. Jednak z drugiej strony spadek wydatków konsumentów i słaba pozycja eksportowa mogą powodować, że tempo produkcji będzie umiarkowane.
Na razie ekonomiści nie zmieniają swoich prognoz dynamiki amerykańskiego PKB w III kwartale. Według analityków ankietowanych przez Bloomberga wzrośnie on o 2,5 proc. w porównaniu do II kwartału.
Dane z USA wpisały się w dobre wczorajsze nastroje. Przez cały dzień rosły indeksy na głównych europejskich rynkach. Pomagały im dobre informacje ze spółek, m.in. z Carlsberga, który podwyższył prognozę swoich zysków. Po informacjach ze Stanów kursy akcji na giełdach Europy zaczęły rosnąć. Indeksy zyskiwały ponad 1 proc.
Ogólnoeuropejska poprawa humorów pomogła też złotemu. Po południu za euro płacono około 3,95 zł, podczas gdy rano europejską walutę wyceniano na ponad 3,98 zł. Tomasz Regulski z TMS Brokers przypomina, że złoty był stosunkowo stabilny w czasie dużej przeceny na światowych rynkach.
– Teraz wystarczyło w sumie niewielkie odbicie na giełdach, żeby złoty zaczął zyskiwać na wartości – mówi „DGP”. Dodaje jednak, że trudno wyrokować, byśmy właśnie mieli do czynienia z początkiem dłuższego trendu wzrostowego złotego.
– Gdyby złoty zszedł na trwałe poniżej 3,95 zł za euro, byłby to jakiś impuls do dalszej aprecjacji. Na razie jednak się na to nie zanosi. Raczej będziemy mieli konsolidację wokół tego poziomu w następnych dniach – mówi Tomasz Regulski.