Jeszcze z początku spadki WIG20 można było uzasadniać słabą kondycją pozostałych europejskich parkietów. Później sytuacja na innych rynkach zaczęła się poprawiać, a nasza giełda całkowicie ten fakt zignorowała i dalej podążała na południe. Nawet nie można szukać potwierdzenia tych spadków w danych makro, bo te były całkiem dobre. Inflacja CPI w Stanach była minimalnie wyższa od oczekiwań i sięgnęła 0,4 proc. To nadal poziom, przy którym FED może mówić o ryzyku deflacji i nie musi wstrzymywać programu skupu obligacji. Z kolei ilość nowych zasiłków dla bezrobotnych w USA też nie był problemem, bo choć odczyt wyniósł 410 tysięcy to rynek był przygotowany na konsensus w okolicy 400 tysięcy. Tak niewielkie odchylenie nie miało żadnego znaczenia. W czasie kiedy my notowaliśmy największe spadki pojawiło się największe pozytywne zaskoczenie. Indeks FED z Filadelfii opisujący rozwój gospodarczy w trzech przemysłowych stanach w USA wzrósł aż do 36 pkt. czym wyraźnie przebił prognozę. Ma to się nijak do środowych danych o produkcji przemysłowej w USA, która w styczniu nieoczekiwanie spadła, ale skoro takie dane były to rynki nie analizowały zbytnio tych nieścisłości i wykorzystały ten fakt jako pretekst do wzrostów.

Na naszym parkiecie największym problemami był sektor bankowy i KGHM. Trzy największe banki i miedziowy konglomerat silnie zniżkowały, co powinno zastanawiać, ponieważ w kontekście fundamentalnym wszyscy z nich pokazują bardzo dobre wyniki. Uwzględniając dobre prognozy wzrostu PKB dla Polski właśnie te sektory powinny przodować we wzrostach. Tymczasem sektor finansowy na giełdzie sprawia wrażenie słabego, a do tego w żadnym wypadku nie można mówić aby już zdyskontował przyszłe wyniki, bo słabość utrzymuje się wraz z WIG20, który tkwi w trendzie bocznym. Spadki na największych i najbardziej płynnych walorach znów każą podejrzewać, że z GPW wycofała się część zagranicznego kapitału. Zagadką jest uzasadnienie tej ewakuacji, ale jak zawsze w takich przypadkach wyjawią się one dopiero za kilka dni lub tygodni. Większą szansę przypisuję jednak możliwości wyjścia z warszawskiego parkietu zawiedzionemu kapitałowi, który teraz skieruje się na ostatnio bijące rekordy zachodnie parkiety. W tej chwili po opuszczeniu 2700 pkt. za kluczowe trzeba uznać niedługie testowanie okolic 2600 pkt. Tego bastionu byki nie oddadzą już tak łatwo.