Czy na naszych oczach dogorywa właśnie europejski system państwa dobrobytu?
To nie koniec, ale z pewnością jego radykalna zmiana. System ochrony społecznej jest zbyt głęboko zakorzeniony w mentalności Europejczyków, by mógł zostać całkowicie zniesiony. Jednak państw nie stać już na dalsze marnowanie kolosalnych środków, ale też nikt nie przejmie od nich zadania finansowania systemu ochrony zdrowia czy świadczeń emerytalnych. Pozostaje więc tylko reforma. I to radykalna.
Bez kryzysu, który rozlał się po świecie w 2008 roku, zmiany nie byłyby konieczne?
I tak by nastąpiły, tylko wolniej. O reformie zaczęto mówić w niektórych krajach UE już w 2006 – 2007 roku, a więc przed kryzysem. To był efekt globalizacji. Coraz więcej ekspertów oraz polityków już wówczas zdało sobie sprawę, że bez zmian Europa nie wytrzyma rywalizacji z Chinami i innymi krajami wschodzącymi. Jednak dopiero kryzys finansowy ujawnił całą powagę sytuacji i skłonił państwa, które były niechętne podejmowaniu reform – jak Hiszpania – do zdecydowanego działania.
Reklama
Na czym polega reforma systemu państwa socjalnego? Na radykalnej redukcji wydatków?
Od wielu lat średnie nakłady na wydatki socjalne w Unii utrzymują się na podobnym poziomie. Są pewne różnice: dzięki szybkiemu rozwojowi Irlandia przeznaczała na ten cel mniejszą część dochodu narodowego, zaś Francja i kraje skandynawskie, dzięki rozbudowanej polityce prorodzinnej, więcej. Jednak nakłady na państwo socjalne pochłaniały 27 proc. PKB wszystkich krajów Wspólnoty. W przyszłości ta kwota zostanie wyraźnie obniżona. Jednak o wiele ważniejsza od zmiany wielkości wydatków ma być zmiana ich przeznaczenia.
Na czym ma ona polegać?
Do tej pory system socjalny w Unii zasadzał się na próbie łagodzenia skutków wykluczenia części społeczeństwa z rynku pracy. Było to drogie i nieefektywne. Z gospodarki wyprowadzano grube miliardy euro, wcale nie zwiększając jej potencjału i jakości kapitału ludzkiego. W przyszłości logika systemu socjalnego ma być odwrotna. Będzie to inwestycja, która pozwoli na ograniczenie bezrobocia, zwiększenie zatrudnienia i poprawę wydajności pracy. Taka sama inwestycja, jak budowa autostrad czy zakładów przemysłowych, które po pewnym czasie się zwracają, bo zwiększają potencjał wzrostu gospodarki.
Jak to osiągnąć?
W Unii coraz bardziej popularny staje się system flex-security, układ, w którym system socjalny zapewnia minimum socjalne dla każdego, ale jednocześnie nie paraliżuje zmiany struktury gospodarki. Chodzi o to, aby chronić osobę, ale już nie konkretne miejsce pracy, które w ciągle zmieniającej się gospodarce wolnorynkowej siłą rzeczy nie może trwać wiecznie. Nowy system musi sprzyjać mobilności zarówno między branżami, jak i różnymi krajami. To nie będzie łatwy proces, bo harmonizacja systemów zatrudnienia między państwami UE, chociażby odnośnie do świadczeń emerytalnych, dopiero się zaczyna. Ale kierunek zmian jest jasny.
Czy któryś z krajów już zaczął wprowadzać taki model, czy też wciąż mówimy o teoretycznych założeniach?
Dania z pewnością poszła najdalej w budowaniu systemu flex-security. Bezrobocie należy tu do najniższych w Unii (4 – 5 proc.), a duńska gospodarka jest jedną z najbardziej konkurencyjnych na świecie. Jednak inne państwa Unii też podjęły już w tej sprawie odważne kroki. Do niedawna Hiszpania miała niezwykle sztywny system zabezpieczeń socjalnych. Społeczeństwo zasadniczo dzieliło się na dwie części: tych, którzy pracowali od dawna w wielkich firmach i mieli takie kontrakty, które praktycznie wykluczały możliwość zwolnień oraz dawały szerokie przywileje, i tych, którzy nie zdołali się na czas załapać i byli pozbawieni jakichkolwiek praw, bo pracodawcy przyznawali im tylko czasowe kontrakty. Teraz jednak hiszpański rząd nie tylko zasadniczo redukuje przywileje pracowników, ale także ujednolica dla wszystkich rodzaje umów.
Ograniczenie praw pracowniczych wystarczy, aby uzdrowić system państwa socjalnego?
Równie ważne jest objęcie systemem społecznym tych, którzy byli z niego do tej pory wykluczeni i stanowili tylko obciążenie dla gospodarki. Jednym z przykładów są żony imigrantów przyjeżdżających do Szwecji, które do tej pory pozostawały w domu. Teraz nowy system ma zachęcić je do podjęcia pracy. Z kolei w Wielkiej Brytanii David Cameron chce objąć systemem zachęt, tzw. inactiv, miliony ludzi, którzy nie są zaliczani do bezrobotnych, bo ze względu na słabe wykształcenie lub chorobę zostali uznani za niezdolnych do pracy. Wiadomo, że taki ktoś nie może zostać górnikiem, ale przecież nadaje się do innych zajęć. W nowym układzie osoba, która straci pracę, będzie musiała natychmiast podjąć szkolenie zawodowe w sektorze, gdzie może dostać zatrudnienie, bo inaczej nie będzie miała prawa do świadczeń. Także ci, którzy pracują, będą objęci system stałego dokształcania (life-long learning), bo w warunkach globalnej gospodarki każdy z nas przynajmniej 2 – 3 razy w trakcie życia zawodowego zmieni nie miejsce pracy, ale zawód. W ten sposób z pasywnego powstanie aktywny system społeczny, który będzie stanowił inwestycję w rozwój gospodarki, a nie hamulec dla jej rozwoju.
ikona lupy />
Iain Begg jest profesorem ekonomii w London School of Economics, specjalistą ds. konkurencyjności gospodarki Unii Europejskiej Fot. Materiały prasowe / DGP