Znam wielu, których bogactwo nie zepsuło. Ale jeszcze więcej takich, którzy przez ogromne pieniądze stali się bydlakami. Nie chcę być jak ci ostatni – mówi o sobie Andrew „Twiggy” Forrest, numer dwa na liście najmajętniejszych Australijczyków. Szef firmy wydobywczej Fortescue Metals już kilkanaście lat temu wraz z żoną uruchomił fundację Australian Children’s Trust oraz działa na rzecz poprawy losu Aborygenów. Ostatnio przeznacza miliony na prywatną firmę biotechnologiczną, która pracuje nad nowym rodzajami szczepionek, także przeciwko nowotworom.
Forrest w połowie stycznia zainwestował 3 mln australijskich dolarów (2,96 mln USD) w kupno niemal 40 proc. udziałów w firmie Coridon kierowanej przez Iana Frazera. To jeden z mózgów zespołu, który opracował szczepionkę na raka szyjki macicy Gardasil (dostępna na rynku od 2006 roku). Teraz Coridon pracuje nad lekami, które przy wykorzystaniu zmodyfikowanego DNA są w stanie nie tylko leczyć grypę, zapalenie wątroby typu C i nowotwory, lecz – co najważniejsze – także chronić przed zapadaniem na te choroby. – Zdecydowałem się zainwestować w ten projekt, bo firma nie koncentruje się tylko na wynalezieniu jednego leku. To daje większe szanse na osiągnięcie sukcesu i nadzieję na to, że pieniądze zostaną dobrze wykorzystane – mówi „Twiggy”.
Najnowsza inwestycja bowiem to nie tylko przebłysk szlachetności. – Jak każdy biznesmen z krwi i kości, Forrest czuje potrzebę rywalizacji. Inwestowanie w firmy zajmujące się biotechnologią stało się modne, bo każdemu z hojnych sponsorów marzy się przejście do historii jako osobie, bez której nie udałoby się dokonać przełomu na miarę odkrycia penicyliny – mówi Jimmy Sowinsky z The Australian Society of Economy.
Reklama

Intuicja przede wszystkim

W wyścigu o sławę uczestniczy m.in. Larry Ellison, szef komputerowego giganta Oracle. Założył fundację zajmującą się promowaniem badań nad walką z chorobami wywołanymi przez starzenie się (w sumie przekazał już jej ponad 250 mln dol.). Zainwestował też w firmę SuperGen, która pracuje nad lekami na nowotwory i choroby krwi. Ale przede wszystkim postawił na izraelską Quark Biotechnology Inc., której został nawet prezesem. Wyznaczył jej dwa cele: opracowanie leku na nowotwory oraz choroby związane z procesem starzenia się. We współpracy z koncernem farmaceutycznym Pfizer QBI pracuje nad lekami opartymi na tzw. zjawisku interferencji RNA (RNAi). Jednym z produktów jest medykament o nazwie RTP801i-14 na zwyrodnienie plamki żółtej związane z wiekiem (AMD). To główna przyczyna ślepoty w krajach rozwiniętych: na AMD cierpi już ponad 15 mln Amerykanów po 50. roku życia. Naukowcy z QBI opracowali też lek o nazwie AKIi-5, który chroni przed uszkodzeniem nerek podczas operacji kardiochirurgicznych oraz przeciwdziała utracie słuchu i uszkodzeniu płuc. Prace nad nowymi środkami rokują tak dobrze, że rywal Pfizera, równie potężna firma farmaceutyczna Novartis, zamierza zainwestować w dalsze prace Quark Biotechnology Inc. aż 670 mln dol.
Być może 50-letni Andrew Forrest liczy na podobny komercyjny sukces projektowanych przez Coridon szczepionek. Choć nie ma najmniejszego doświadczenia w biotechnologii, na jego korzyść przemawia niebywała intuicja, jaką wykazał się przy budowaniu swojego górniczego imperium. Po pierwsze, przestał uprawiać boks, bo dotarło do niego, że nie jest na tyle dobry, by zawojować amerykańskie zawodowe ringi. Po drugie, przed trzydziestką, po krótkim i nudnym epizodzie w firmie brokerskiej Jacksons, postawił na przemysł wydobywczy.

Zagranie va banque

W 1994 roku założył pierwszą firmę: Anaconda Nickel (dziś jest znana jako Minara Resources Ltd). Wydobywał nikiel i kobalt, posługując się technologią opracowaną przez Kubańczyków (Hawana to jeden z największych na świecie eksporterów tych pierwiastków). Metoda jest tania i wydajna, ale rujnuje środowisko. Dlatego postarał się ją unowocześnić, by ograniczyć używanie siarkowodoru. Dzięki temu udało mu się ściągnąć pieniądze, co najmniej 400 mln dol., od amerykańskich inwestorów.
Jednak prawdziwą żyłą złota okazała się ruda żelaza. Wyczuł, że wychodzące z gospodarczego zaścianka Chiny, Indie oraz Brazylia będą potrzebowały do rozwoju ogromnych ilości stali. – Forrest przewidział, że Pekin zapłaci każdą cenę, byle tylko zapewnić sobie dostawy. Wyprzedził innych o kilka długości – podsumował analityk James Wilson z firmy DJ Carmichael. Za zgromadzone miliony „Twiggy” założył Fortescue Metals Group i kupił prawa do złóż ukrytych w ziemi o powierzchni 72 tys. kilometrów kwadratowych w górzystym regionie Pilbara w północno-zachodniej części kraju. Zagrał przy tym va banque: opowiadał inwestorom o już podpisanych umowach z Chińczykami. Po latach okazało się jednak, że ich nie było (miał z tego powodu nawet proces o wprowadzenie akcjonariuszy w błąd, ale sąd statecznie odrzucił oskarżenie, bo nikt nie stracił na interesie).
Ruda żelaza okazała się strzałem w dziesiątkę: w 2008 roku, gdy jej ceny biły wszelkie rekordy, wartość należących do „Twiggy’ego” zasobów szacowano na prawie 12,7 mld dol. W 2003 roku jedna akcja FMG kosztowała zaledwie kilkanaście centów, dziś przekracza 50 dol., a firma stała się jednym z największych przedsiębiorstw górniczych Australii. Niebywały sukces oraz dobre perspektywy spowodowały, że dwa lata temu rosyjski koncern Magnitogorsk Iron & Steel Works zgodził się wydać 400 mln dol. na kupno 5,2 proc. akcji Fortescue Metals. Sam Forrest dzięki tak wielkiemu zastrzykowi gotówki nabył prawa do nowych złóż (Mount Nicholas, Christmas Creek, Cloudbreak i Tongolo) i rzucił wyzwanie największym rywalom: Rio Tinto i BHP Biliton. Walczy w sądzie o prawo przewożenia własnej rudy po szlakach kolejowych, które zostały wybudowane przez te dwa giganty. Na razie jednak bez powodzenia.
Tę porażkę z pewnością pomoże mu osłodzić miejsce w czołówce najbogatszych ludzi Australii. W najnowszym zestawieniu opracowanym przez magazyn „Forbes” zajmuje drugie miejsce z majątkiem szacowanym na 6,7 mld dol. (pierwsza lokata należy do córki magnata górniczego i szefowej firmy wydobywczej Hancock Prospeting Georginy Rinehart – 9 mld dol.).

Pomóc Aborygenom

Tak wielkie pieniądze go nie zepsuły: jest najhojniejszym z australijskich filantropów. Co roku przed Bożym Narodzeniem przekazuje założonej wraz z żoną fundacji Australian Children’s Trust, która pomaga dzieciom umysłowo oraz fizycznie upośledzonym, dziesiątki milionów dolarów w akcjach swojej firmy, która wciąż zyskuje na wartości. W 2007 roku były to udziały warte aż 80 mln australijskich dolarów (w ciągu kilku dni ich wartość wzrosła o 5 mln dol). Rok później, w apogeum światowego kryzysu, „jedynie” 30 mln dol. W ostatnich dwóch latach zwiększył granty, bo Chiny znów kupują więcej rudy.
Kolejną jego pasją jest pomaganie rdzennym mieszkańcom Australii. W domowych zbiorach ma zdjęcie z dzieciństwa: widać na nim półnagiego, wysokiego i chudego chłopca (stąd szkolne przezwisko „Twiggy”, bo był porównywany do słynnej modelki chłopczycy) naśladującego taniec wodza jednego z aborygeńskich plemion. Niedawno tańczył ze swoim dorosłym wnukiem. W ten sposób uświetnił ogłoszenie decyzji o tym, że jego firma postara się stworzyć aż 50 tys. miejsc pracy dla Aborygenów. – Przez lata żyli na marginesie naszego społeczeństwa, a jedyną rzeczą, jaką im sprzedawaliśmy, był alkohol. Chcę pomóc im wyjść z tej zapaści – mówi „Twiggy”. Jego pomysłowi przyklasnął rząd w Canberze, który zobowiązał się do przekazania na ten cel dodatkowych pieniędzy.
Pytany o dobroczynność Forrest rozkłada tylko ręce i mówi: – Przecież nie wezmę ze sobą do grobu całego tego bogactwa. Podkreśla, że lubi luksus, ale nie znosi przepychu. Dlatego nie rozbija się po świecie superdrogimi jachtami czy odrzutowcami, woli jeździć konno po okolicy miasta Perth, gdzie mieszka. Podkreśla, że trójce swoich dzieci oznajmił już, iż nie odziedziczą po nim większości majątku i będą musiały w życiu radzić sobie same. – Nie ukrywam, na początku były tym zaskoczone, ale teraz całkowicie się z moją decyzją pogodziły. Ja doszedłem do wszystkiego sam, one też mogą – mówi.