W ciągu ostatnich 36 miesięcy (dane na koniec kwietnia) fundusze obligacji zarobiły dla swoich klientów średnio 20,7 proc. Z danych firmy Analizy Online wynika, że tak wysokimi stopami zwrotu nie mogą pochwalić się fundusze z żadnej innej kategorii. Dla przykładu podmioty akcyjne w rzeczonym okresie zarobiły jedynie 2,7 proc., a uznawane za najbardziej bezpieczne i pasywne fundusze pieniężne uzyskały średnią trzyletnią stopę zwrotu w wysokości 13,8 proc.
Analizując te dane, można dojść do wniosku, że fundusze obligacyjne to najlepszy sposób na proste i bezpieczne pomnażanie pieniędzy. Niestety, nie zawsze. Dziś znajdujemy się w sytuacji, gdy większość analityków zdecydowanie odradza lokowanie oszczędności w podmiotach bazujących na obligacjach. Powód to cykl podwyżek stóp procentowych, w jaki weszliśmy na początku tego roku.

Stopy biją w zyski

Reklama
Konsekwencją jest spadek cen obligacji i pogarszające się wyniki funduszy dłużnych. Szczególnie odczuwają to podmioty, których portfel oparty jest na papierach o długim okresie zapadalności. Ich zarządzający nie są w stanie w krótkim czasie przebudować swojego portfela, a aktywa tracą.
W nieco lepszej sytuacji są fundusze mające w portfelu papiery o krótszym okresie wykupu. Ale nawet one osiągają wyniki poniżej standardu. Wystarczy wspomnieć, że średnia stopa zwrotu funduszy dłużnych za ostatnie 12 miesięcy to już tylko 2,7 proc. Nawet podmioty gotówkowe mogą pochwalić się lepszym, bo wynoszącym 3,8 proc., wynikiem. Dla porównania fundusze akcyjne zarobiły w ciągu ostatnich 12 miesięcy ponad 12 proc.
Perspektywy dla podmiotów obligacyjnych na najbliższe miesiące również nie napawają optymizmem. Wszystko wskazuje więc na to, że w dalszej części tego roku podmioty obligacyjne wciąż będą notować gorsze wyniki niż pieniężne. – W ciągu najbliższego roku fundusze obligacyjne nie będą w stanie nawet pokonać inflacji – uważa Paweł Cymcyk, główny analityk AZ Finance.

Pożegnanie z obligacjami

Dlatego specjaliści radzą, by inwestorzy preferujący inwestowanie bezpieczne wybierali podmioty rynku pieniężnego, które swoimi wynikami pozwolą na pokonanie inflacji i zarobek dużo wyższy niż fundusze obligacyjne. – Nie sądzę, żeby inwestycja w fundusze dłużne przyniosła nominalne straty. Ale na pewno będzie mniej zyskowna niż w latach ubiegłych – mówi Rafał Lerski z Expandera.
Tak złe wyniki i perspektywy powodują odpływ klientów z funduszy obligacyjnych. Tylko w marcu przewaga umorzeń nad nabyciami w podmiotach inwestujących w polskie papiery dłużne wyniosła prawie 300 mln zł. Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili zapewne czekają na odpowiedni moment. Ale powinni zrobić to z głową. Jak mówią analitycy, obligacje już potaniały. Dalszy spadek ich cen jest właściwie nieunikniony, w sytuacji gdy kolejne podwyżki stóp procentowych są właściwie przesądzone. Spadek nie będzie już jednak spektakularny. Częściowo rynek zdyskontował już bowiem kolejne kroki zmierzające do zacieśniania polityki pieniężnej przez bank centralny. Wyjście z funduszy obligacyjnych bez zastanowienia i wyboru odpowiedniego momentu może więc narobić więcej szkód niż przynieść korzyści.
Analitycy uważają, że jeżeli komuś do tej pory nie udało się umorzyć jednostek funduszy dłużnych, musi z tym poczekać na sprzyjające okoliczności.
Taką okazją może się okazać kolejne posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej. Trzeba liczyć na to, iż RPP nie zdecyduje się na kolejną podwyżkę stóp procentowych. Ceny polskich obligacji powinny wzrosnąć. To w krótkim okresie powinno nieco poprawić wyniki funduszy dłużnych. – To może być dobry moment na umorzenie jednostek, bo jestem przekonany, że w dalszej części roku kolejne podwyżki stóp jeszcze będą – uważa Rafał Lerski.
Podstawową przesłanką hipotezy o koniecznych dalszych podwyżkach stóp jest wciąż utrzymująca się wysoka inflacja, której nie usprawiedliwiają nawet wysokie ceny surowców. Na bardzo wysokim poziomie utrzymuje się bowiem też inflacja bazowa, z wyłączeniem cen surowców i żywności. To będzie zmuszać RPP do zacieśniania polityki pieniężnej poprzez podniesienie ceny pieniądza w Polsce.

Wskazana różnorodność

Jeżeli wycofane z funduszy obligacyjnych środki zechcemy zainwestować bezpiecznie, analitycy proponują oczywiście przyjrzeć się funduszom gotówkowym. Natomiast inwestorzy o usposobieniu nieco bardziej agresywnym mogą swoje oszczędności zainwestować bardziej różnorodnie.
Analitycy proponują, 50 – 60 proc. środków pozostawić w funduszach pieniężnych. – Podmioty te osiągają stabilne, powtarzalne zyski. Wybierajmy więc fundusze, mogące pochwalić się dobrymi wynikami historycznymi – mówi Paweł Cymcyk. Lokując środki w funduszach pieniężnych, możemy liczyć na stopę zwrotu wyższą niż oprocentowanie lokat bankowych. Pozostałą część naszego portfela powinniśmy zainwestować w bardziej wyrafinowane instrumenty. Około 20 proc. powinno znaleźć się w funduszach akcyjnych. Jednak aby uśrednić wartość jednostki, analitycy radzą, by kwotę podzielić na sześć równych części, a następnie wpłacać do dwóch różnych funduszy akcyjnych co miesiąc przez pierwsze pół roku. – Zamiennie proponowałbym rozważyć zakup ETF-ów na WIG20 – mówi Paweł Cymcyk.
Najtrudniejsza część portfela to 20 proc. środków, które powinny czekać na okazje inwestycyjne. Krzysztof Stępień, dyrektor inwestycyjny Opera TFI, szukałby tych okazji na przykład na rynku surowców. Możliwości zarobku może zapewnić np. kontrakt na mocno przecenioną bawełnę czy krótka pozycja na srebro. Okazjami o wiele łatwiejszymi do wykorzystania przez polskiego inwestora będą zapewne publiczne oferty spółek Skarbu Państwa. Analitycy szczególną uwagę proponują zwrócić na banki oraz Jastrzębską Spółkę Węglową. Na tych kilku debiutach w krótkim czasie będzie można zarobić po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt procent. – To pozwoli na całym portfelu osiągnąć zysk wynoszący 10–12 proc. w skali roku – uważa analityk AZ Finance.
ikona lupy />
Średnia stopa zwrotu funduszy obligacyjnych / DGP