Inflacja w Chinach wzrosła w maju o 5,5 procent i już 11. miesiąc z rzędu przekracza rządowy cel inflacyjny.

>>> Czytaj też: Chiny, czyli mocarstwo biedy

Brak młodych rąk do pracy to problem znany w Chinach od dawna. Firma konsultingowa China Insider oszacowała, że populacja w wieku od 15-24 lat zanika dwa razy szybciej niż w Japonii. Większym problemem dla władz jest jednak brak dosłownie wszystkiego innego. Chiny mają 0,089 hektarów ziemi uprawnej na mieszkańca oraz 2 134 metrów sześciennych odnawialnych zasobów wodnych na osobę. W obu przypadkach stosunek ten należy do jednego z najmniejszych na świecie.

Czynniki te wraz z wzrastającymi cenami towarów importowanych spowodowały wzrost siedmiu z ośmiu głównych kategorii CPI (indeks cen towarów i usług konsumpcyjnych) i pokazują przyspieszenie inflacji każdego roku.

Fakt, że władze wciąż zatrudniają nowych policjantów do opanowania protestów pokazuje, że Pekin jest czujny wobec społecznych konsekwencji wyższych rachunków za żywność.

>>> Czytaj też: Kofoed: Czy inflacja w strefie euro zwolni?

Konsekwencje walutowe to całkiem inna sprawa. Środki polityczne są ograniczone: na ubiegłotygodniowym spotkaniu Rady Państwa zaproponowano dostosowanie podatku od wartości dodanej dla firm rolniczych oraz logistycznych. Politycy chcą też zachęcać do programów sprzedaży bezpośredniej między supermarketami a rolnikami. Pozwoliłoby to na uregulowanie cen wieprzowiny oraz ogórków, co miałoby ukrócić pędzącą inflację. Chinom potrzebne są głębsze reformy.

Wartość juana rośnie. Od początku maja chińska waluta umocniła się w stosunku do dolara o 1,75 proc. rok do roku, podczas gdy realne odsetki na depozytach stopniały do minus 2,25 procent. Biorąc pod uwagę coraz wyższe ceny, obawy o chińska gospodarkę są uzasadnione.