"Musimy kontynuować walkę w sprawie tego ważnego pakietu i nie poddawać się. Liczę na konstruktywną pomoc socjalistów" - powiedział lider liberałów Guy Verhofstadt w czwartek po głosowaniu. Deputowani domagają się większego automatyzmu w sankcjonowaniu niesubordynowanych krajów. Chcą takiej procedury nakładania sankcji na kraje nieprowadzące odpowiedzialnej polityki budżetowej, która utrudni ministrom finansów odrzucanie dyscyplinujących rekomendacji Komisji Europejskiej.

Chodzi o pakiet pięciu rozporządzeń i jednej dyrektywy (dlatego potocznie zwie się on sześciopakiem), którego celem jest przede wszystkim wzmocnienie unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu trzymającego w ryzach finanse publiczne krajów UE. Pakiet, zaproponowany przez KE we wrześniu ubiegłego roku, to efekt dyskusji, jaka rozgorzała w UE od czasu kryzysu greckiego, który zagraża stabilności euro.

Pakiet przyjęli już ministrowie finansów państw UE (Rada Ekofin), ale nie ma zgody między nimi, a eurodeputowanymi. Eurodeputowani mieli głosować ws. sześciopaku w czwartek, czyli tuż przed rozpoczynającym się tego dnia w Brukseli szczytem przywódców państw UE. Ci mieli ostatecznie zatwierdzić pakiet, wysyłając do rynków silny sygnał, że UE szybko reaguje na kryzys i wzmacnia fundamenty dla euro.

W czwartek europosłowie przyjęli stanowisko ws. wszystkich sześciu aktów prawnych wraz z poprawkami, ale nie głosowali ws. ostatniego legislacyjnego raportu, odkładając głosowanie na początek lipca, czyli najbliższą sesję PE w Strasburgu. Do tego czasu sprawozdawcy PE liczą na przekonanie ministrów.

Reklama

Francuskie źródła dyplomatyczne przyznały w czwartek, że Rada ministrów finansów i tak poszła już na duże ustępstwa z PE i "trudno oczekiwać, by poszła na większe". "Nasz kompromis i tak jest już zrównoważony" - powiedziały źródła.

Jak powiedziała w środę koordynatorka największej chadeckiej frakcji - Europejskiej Partii Ludowej - holenderka Corien Wortmann-Kool, "w 98 proc. spraw PE jest zgodny" z ministrami. "Mamy nadzieję, że w pozostałych 2 proc. znajdziemy porozumienie przed wakacjami i przyjmiemy pakiet w lipcu" - powiedziała Wortmann-Kool.

Zgoda dotyczy już sankcji dla krajów strefy euro, które przekroczyły wymagane limity deficytu (3 proc. PKB) i długu (60 proc.). KE będzie mogła od krajów żądać nieoprocentowanego karnego depozytu w wysokości 0,2 proc. PKB już w momencie podjęcia decyzji o otwarciu procedury nadmiernego deficytu. W przypadku niepodjęcia właściwej polityki gospodarczej depozyt przepadnie i stanie się grzywną. Sankcje te nakładane mają być w procedurze "głosowania odwrotnego". Oznacza to, że każdorazowo wniosek KE o nałożenie sankcji będzie uznawany za przyjęty, chyba że ministrowie finansów "27" odrzucą go kwalifikowaną większością głosów.

Sporne kwestie z PE dotyczą części prewencyjnej pakietu wobec państw, których deficyty i długi dopiero zbliżają się do tolerowanych limitów, co ma zapewnić, by państwa prowadziły rozważną politykę budżetową w czasach dobrej koniunktury, tak aby dysponować odpowiednim buforem na czas pogorszenia warunków. Eurodeputowani chcą, by tu też sankcje nakładane były na kraje w procedurze "głosowania odwrotnego". Czyli, by potrzebna była większość kwalifikowane, aby kraje mogły odrzucić zarekomendowane przez KE sankcje (a nie by je przyjąć).

"Odnowiło się przymierze z Deauville (ubiegłoroczny szczyt francusko-niemiecki). Gdyby Niemcy chcieli stanąć po stronie PE, to porozumienie już by było zawarte. Francuzi od początku nie chcieli natomiast słyszeć o automatycznych sankcjach" - powiedziały PAP źródła unijne.