W ostatnich miesiącach jego spuścizna i wizerunek stały się potężną bronią w rękach elity politycznej, która walczy o stanowiska przed październikiem 2012 roku, kiedy większość wyższych działaczy KPCh zastąpi nowe pokolenie przywódców.

>>> czytaj też: Chiny: demokracja tylko spowolni wzrost gospodarczy

Bo Xilai, szef partii w Chongqing i jeden z kandydatów na miejsce w politbiurze, pierwszy przywołał ducha Mao. Z jego polecenia mieszkańcy miasta otrzymują „czerwone teksty” – cytaty Mao wysyłane na komórki, lokalna telewizja państwowa zastąpiła reklamy „czerwonymi programami” – telenowelami opowiadającymi o rewolucji, a urzędnicy, pracownicy przedsiębiorstw państwowych i studenci są zwoływani na śpiewanie „czerwonych pieśni” – hymnów gloryfikujących ojca założyciela kraju i partię.

>>> polecamy: Chiny, czyli mocarstwo biedy

Reklama
61-letni Bo Xilai jest synem Bo Yibo, jednego z najsłynniejszych weteranów rewolucji. To stawia go w pierwszym szeregu wpływowych chińskich książątek, razem z Xi Jinpingiem, najbardziej oczywistym kandydatem na najwyższe stanowisko w państwie. Xi Jinping, syn Xi Zhongxuna, dawnego kierownika potężnego działu partyjnej propagandy, niemal na pewno na najbliższym zjeździe partii prawie zastąpi Hu Jintao na stanowisku sekretarza generalnego KPCh i prezydenta. Fotel premiera przypadnie obecnemu wiceszefowi rządu Li Keqiangowi. Ale siedem pozostałych miejsc w biurze politycznym nadal nie jest obsadzonych. Właśnie o nie toczy się walka.
Za przykładem Bo poszli inni. Generał Liu Yuan, syn Liu Shaoqi, jednego z pierwszych towarzyszy broni Mao, wystąpił z prowokującym wezwaniem do powrotu do „nowej demokracji”. To hasło – za którym kryje się lżejsza wersja komunizmu – propagował Mao, zanim przejął władzę w kraju. Enigmatyczny esej gen. Liu również wzywa do wzmocnienia w Chinach przewagi roli armii, wychwala wojnę jako podstawę budowania narodu i wyraża zachwyt atakami Al-Kaidy na WTC w 2001 roku. Liu, komisarz polityczny departamentu logistyki Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, ma zostać członkiem Centralnej Komisji Wojskowej, urzędu, który kontroluje siły zbrojne.
Zdobywanie władzy za pomocą odwoływania się do spuścizny Mao w przypadku takich ludzi, jak Bo Xilai i Liu Shaoqi, jest bardzo cyniczne. Zmarły przywódca prześladował każdego ze swoich byłych sojuszników, większość książątek – łącznie z Bo, Liu i Xi – widziała cierpienia rodziców spowodowane ideologią, którą teraz chcą przywrócić. Dlatego obserwatorzy uważają, że jej wykorzystywanie to raczej styl – próba wpasowania się w poczucie nostalgii za pomocą ożywienia zewnętrznego blichtru maoizmu, bez wskrzeszania związanej z nim katastrofalnej polityki.
Jednak debaty spowodowane odrodzeniem maoizmu mają szersze znaczenie. Niektóre konserwatywne grupy, niezadowolone z 30 lat reform, podchwyciły wzór Chongqing. „Czerwone pieśni, przesiąknięte jaskrawą czerwoną krwią męczenników rewolucji, to duchowe lekarstwo, którego ludzie potrzebują do uwolnienia się od trucizny zachodniego społeczeństwa, klasowego i duchowego opium” – pisze w niedawnym eseju Ning Yunhua, jeden z autorów Utopii, głównego portalu obozu maoistycznego.
Zwolennicy reform nie przyglądają się biernie maoistycznemu odrodzeniu. Profesor, który pisze blog pod pseudonimem Diedie Bu Xiu, jako alternatywę dla niebezpiecznej kampanii Bo Xilai sugeruje przykład Zhejiang. To prowincja z najbardziej w kraju rozwiniętym sektorem prywatnych przedsiębiorstw. „Ten kierunek rozwoju doprowadzi do powstania społeczeństwa obywatelskiego i demokracji” – przepowiada. Wybitni naukowcy podnoszą stawki w debacie. Ekonomista Mao Yushi zażądał odebrania Mao statusu bóstwa i przywrócenia mu ludzkiej formy. Jego wezwanie do położenia końca kultu jednostki rozwścieczyło maoistów. Na Utopii i innych konserwatywnych forach Mao Yushi jest nazywany lokajem kapitalistów oraz duchem krowy lub duchem węża – to epitety używane w najciemniejszych czasach rozpętanej przez Mao rewolucji kulturalnej, która kosztowała życie miliony Chińczyków.
Ideologiczne batalie trafiły nawet na łamy oficjalnych mediów. W zeszłym miesiącu „People’s Daily”, gazeta KPCh zwykle informująca obywateli o jedynej słusznej linii, oszołomiła czytelników serią artykułów, które nawoływały do reform politycznych. Kiedy aparatczycy tłumaczyli zachodnim dyplomatom i dziennikarzom, że uwięziony artysta Ai Weiwei był mąciwodą niewartym ich uwagi, jeden z tekstów wzywał do potrzeby większej tolerancji dla różnic w poglądach. Ostatni artykuł z serii dowodził, że Chiny osiągną stabilność wówczas, jeśli pozwolą ludziom wyrażać swoje opinie.
Ten cykl artykułów był najprawdopodobniej inicjatywą redakcji przy milczącej aprobacie z góry. Władze są jednak podzielone i reakcja nastąpiła niemal natychmiast. Kolejny artykuł redakcyjny w „People's Daily” wzywał do zachowania partyjnej dyscypliny i krytykował niektórych działaczy za nieodpowiedzialne komentarze na temat ideologii.
Poza wojną o władzę walka o spuściznę Mao symbolizuje bardziej fundamentalny rozłam ideologiczny – podział na zwolenników bardziej liberalnego systemu politycznego i radykalną grupę, która odrzuca wszystko, co związane z zachodnim modelem demokracji. Tę liberalną frakcję reprezentuje premier Wen Jiabao, często wypowiadający się o potrzebie większej demokracji i tolerancji. Choć niektórzy analitycy uważają, że Wen cieszy się wsparciem prezydenta Hu, na razie frakcje opowiadające się przeciwko takiej liberalizacji, mają wyraźnie większe wpływy. – Chiny są na rozdrożu. Gwałtowne starcie idei obnaża kryzys, przed którym stanął chiński model socjalizmu – mówi Wan Jun, wykładowca uniwersytecki i komentator internetowy.
To bezpośrednie uderzenie w reformy Deng Xiaopinga, który próbował zerwać z dokonaniami dyktatora. Przez ponad 30 lat model stworzony przez Deng Xiaopinga działał, a rynkowe reformy gospodarcze pozwoliły ludziom wzbogacić się i prawie nie zwracać uwagi na brak reform politycznych. W czasie światowego kryzysu finansowego niektórzy chińscy przywódcy twierdzili, że ich kraj reprezentuje konkurencyjny zestaw wartości. Jednak wewnątrz wielu z uczestników partyjnych sprzeczek ideologicznych zgadza się, że dywidenda modelu Deng Xiaopinga powoli się kończy. Coraz częściej dostrzegają rosnącą korupcję, społeczne niepokoje i nierówność dochodów, jak również poważne zaburzenie równowagi gospodarczej, niestabilny model wzrostu i erozję władzy partii.
Właśnie z takimi problemami zetkną się kandydaci, którym uda się zdobyć miejsce w nowym kierownictwie. Wtedy Bo Xilai i jego rywalom duch Mao Zedonga może nie wystarczyć.