Co prawda dziś rano na parkietach – w także na tym w Warszawie – nieoczekiwanie na chwilę przewagę objął obóz byków (było to efektem działań EBC na europejskim rynku długu, który zaczął skupować papiery włoskie i hiszpańskie, a także tego, że krótkoterminowy rating USA został przez agencję S&P jednak utrzymany oraz tego, że część inwestorów w zeszłym tygodniu zdaje się sprzedawała silnie akcje właśnie pod taką, a nie inną decyzję Standard and Poor’s i zadziała zasada kupuj plotki, sprzedawaj fakty), ale niedźwiedzie zdołały opanować tą sytuację bardzo szybko i światowe indeksy znów znalazły się głęboko pod kreską. Do pogorszenia globalnej atmosfery ponownie swoje trzy grosze dorzuciła agencja S&P, której to przedstawiciel poinformował dziś, że jest 33% prawdopodobieństwo tego, że jego instytucja na przestrzeni od 6 do 24 miesięcy może znów obniżyć rating USA.
W poniedziałek o godz. 17:30 paneuopejski indeks STOXX Europe 600 spadał o 3,70%, główne wskaźniki GPW, czyli WIG i WIG20 zakończyły dzień na odpowiednio: 3,51% i 2,34% minusie, a benchmarowy dla USA indeks S&P500 w tym samym czasie szedł w dół o 3,10%.
Choć już sama w sobie skala przeceny cen akcji na Starym Kontynencie jest znaczna, to jeszcze bardziej niepokojące wydaje się być to, że w jej wyniku europejskie parkiety ogólnie, a także ten Warszawie sam w sobie, weszły w fazę bessy. Oznacza to, że skala spadku indeksów: STOXX Europe 600 i WIG od ich tegorocznych szczytów do dzisiejszych minimów przekroczyła 20%. Całe szczęście, że w fazie jedynie technicznej korekty (spadek większy niż 10%, ale mniejszy od 20%) zdołał pozostać główny indeks GPW, czyli WIG20 – w jego przypadku dzisiejsze minimum wyniosło 2356,81 pkt, co przekłada się na 19,90% ruch w dół od 8 kwietnia br. Nieco optymistycznej nastraja również to, że jeszcze dalej do fazy bessy zostało amerykańskiemu S&P500 (poniedziałkowe minimum tego wskaźnika to 1151,88 pkt, -15,95% od 2 maja br.).