Agencja ratingowa Standard&Poor’s zabrała Stanom Zjednoczonym jedno "A" i zapewne na tym nie poprzestanie. Nie wykluczone, że analogiczne decyzje podejmą następne dwie czołowe agencje, a to wywoła kolejne szoki na rynkach finansowych. Redukcja wydatków budżetowych w USA nie rozpocznie się teraz lecz za kilkanaście miesięcy a to oznacza dalsze zadłużanie kraju. Ponadto, należy spodziewać się uruchomienia kolejnego programu luzowania ilościowego za kilka miesięcy, pojawi się w obiegu znów wiele miliardów dolarów. Spowoduje to dalszy spadek wartości i zaufania do dolara oraz da silny impuls popytowy na aktywa nie podlegające erozji nieskutecznej polityki finansowej USA. Do takich zalicza się bezspornie złoto. Chiny martwią się o przyszłość swoich ogromnych rezerw walutowych, których znacząca część może stać się wkrótce tylko zapisem księgowym. Rozsądnym wyjściem jest dokupywanie złota do państwowego skarbca. Udział złota w chińskich rezerwach na poziomie 1,7 proc. jest nadzwyczaj niski i zwiększenie go nawet o jeden procent odbiłoby się na rynku tego kruszcu, bowiem rezerwy walutowe Państwa Środka są warte dziś ponad 3 bln dolarów.

Europa odsunęła w czasie bankructwo Grecji. Trudniej będzie natomiast uratować Italię, której przydałoby się z 400 mld euro. Takich pieniędzy ani EBC ani MFW już nie wyłoży. Jest jeszcze kilku powszechnie znanych kandydatów na bankrutów. Spełnienie czarnego scenariusza oznaczałoby koniec Strefy Euro.

Na rynkach finansowych trwa od kilku dni panika, giełdy tracą dziennie po kilka procent. Rosną obawy o powtórkę z 2008 roku. W tej sytuacji bezpieczną przystanią jest rynek złota. Wczoraj cena złota śmiało przebiła poziom 1700 dolarów za uncję a dziś rano poszybowała do 1772 dolarów. W ciągu roku złoto podrożało o 46 proc. Biorąc pod uwagę, że przed nami jesień, która sprzyja wysokiemu popytowi na złoto, osiągnięcie jeszcze w tym roku ceny 1900-2000 dolarów staje się coraz bardziej realne.

Na wzrostach cen złota zyskują fundusze lokujące aktywa oparte na tym kruszcu, np. Investor Gold FIZ zarobił w lipcu 11,55 proc. a w ciągu roku 54 proc.

Reklama