Deutsche Telekom to największa firma telekomunikacyjna w Europie i właściciel polskiej sieci komórkowej T-Mobile. W ciągu najbliższych czterech lat w DT zostanie zlikwidowanych 1,6 tys. etatów.
„Doberman” to nie kto inny jak Rene Obermann. 48-letni prezes Deutsche Telekom takiego przydomka dorobił się u niemieckich mediów już w początkach swojej biznesowej kariery. Podobnie jak innych pseudonimów, wśród których „Buldożer” albo „Kapitalista jak z obrazka” należą do tych łagodniejszych.

Nie ma czasu na studia

Obermann od lat jest jednym z najbardziej nietypowych i kontrowersyjnych niemieckich menedżerów. Na tle szefów Lufthansy, Siemensa czy Deutsche Banku wyróżnia go choćby bardzo nietypowa biznesowa kariera przypominająca bardziej amerykański sen niż stopniowe pięcie się po szczeblach naukowych, a potem sztywnych korporacyjnych hierarchii.
Reklama
Obermann zaczął od tego, że po maturze (i zasadniczej służbie wojskowej) poszedł nie na uniwersytet, lecz do koncernu BMW na praktyki zawodowe, gdzie zdobył tytuł dyplomowanego sprzedawcy. Dopiero w wieku 24 lat zapisał się na ekonomię na uniwersytecie w Muenster. Kampus zupełnie go jednak nie wciągnął i po dwóch semestrach Obermann rzucił studia. Głównym powodem był brak czasu. Przyszły menedżer miał już wówczas własną firmę telekomunikacyjną założoną do spółki z kolegą. Na początku lat 90. po fali fuzji i przejęć jego firma ABC Telekom była jednym z najbardziej znaczących niezależnych dostarczycieli usług telefonicznych w Niemczech. Obermann nieśmiało podgryzał wtedy potęgę państwowego monopolisty Deutsche Bundespost, który przez cały okres powojenny dominował niepodzielnie na niemieckim rynku telekomunikacyjnym. Nie wiedział jeszcze, że w przyszłości stanie na czele swojego ówczesnego konkurenta.
W 1994 r. niemiecki rząd zdecydował się na śmiałą prywatyzację. Moloch Deutsche Bundespost został rozbity i sprywatyzowany. Część telekomunikacyjna trafiła na giełdę już rok później, ewoluując w kierunku dzisiejszego Deutsche Telekomu. Nowa spółka poszukiwała młodych talentów z doświadczeniem pracy w sektorze prywatnym. W ten sposób Obermann trafił do Bonn ściągnięty przez Kaia-Uwego Ricke, który w 2002 r. stanął na czele firmy. Obaj panowie byli niemal równolatkami i na dodatek pochodzili z tego samego miasta – westfalskiego Krefeld. Od tamtej pory po każdym awansie Rickego do góry szedł także Obermann. W 2006 r. zastąpił swojego promotora na stanowisku szefa zarządu całego Telekomu.

Kobiety w telekomie

Obermann od początku swojej biznesowej kariery nie ukrywał, że odwieczny biznesowy dylemat: więcej zysków czy więcej miejsc pracy, zdecydowanie rozstrzygał na korzyść tych pierwszych.
Akcjonariuszom się to podobało. Wrażliwej na kwestie sprawiedliwości społecznej i obronę praw pracowniczych niemieckim mediom dużo mniej. To wówczas ochrzczono go mianem „Buldożera” i „Dobermana”, a jego publiczne wystąpienia często przerywane były gwizdami związkowców. Obermann niewiele się tym jednak przejmował. W 2007 r. przeprowadził pierwszą dużą falę restrukturyzacji w Telekomie. – To cena, jaką musimy zapłacić za przyszły rozwój w obliczu odchodzenia klientów od telefonii stacjonarnej – przekonywał. Najnowsze plany pokazują, że z kursu oszczędnościowego schodzić nie zamierza.
Szef Telekomu nie byłby jednak sobą, gdyby nie elektryzował opinii publicznej również na innych polach. W 2010 r. wywołał ogólnoniemiecką debatę, zapowiadając, że w jego firmie 30 proc. stanowisk menedżerskich wyższego i średniego szczebla będą odtąd zajmowały kobiety. Wprawił tym w osłupienie krytykujące go dotąd bezlitośnie progresywne media. Do ocieplenia jego wizerunku przyczyniło się też małżeństwo z Maybrit Illner, niezwykle popularną niemiecką moderatorką politycznych telewizyjnych talk-show.