Urodził się w 1955 r. w Kalifornii, wychował w porządnej, ale niezamożnej rodzinie. Z trudem udało mu się skończyć szkołę średnią, w collegu wytrzymał jeden semestr, a pierwsze egzaminy oblał. Studia były dla niego sprawą drugorzędną wobec innych zajęć, ale mimo wydalenia z uczelni, jeszcze długi czas mieszkał w akademickim kampusie. Zaprzyjaźnił się nawet z dziekanem, który dość ciepło wspomina go w „iCon”. Wtedy też zaczął zarabiać pierwsze pieniądze sprzedając studentom urządzenia, które były głównym narzędziem dla „złodziei impulsów”. Jobs nosił wtedy włosy do ramion, popalał trawkę i związany był z grupą hipisów, która wpadła na pomysł, jak oszukać sprzęt operatora telefonicznego i za darmo łączyć się z odległymi miejscami w kraju i na świecie. Po dłuższym namyśle i godzinach spędzonych w bibliotece stworzył wraz ze swoim wspólnikiem innowacyjny sprzęt o nazwie blue box, który wkrótce potem chciał u siebie mieć niejeden student. Była to pierwsza innowacja autorstwa Jobsa, potem takich pomysłów miał mnóstwo.

Kiedy powstawała firma Apple, Jobs miał w nosie wszelkie formalności, wizerunek czy promocje. Nie interesowało go skąd będzie miał środki na sfinansowanie swoich pomysłów, ale był przekonany, że nie ma rzeczy niemożliwych. Autorzy książki wyjaśniają również skąd wzięła się nazwa jednej z największych firm komputerowych na świecie.. Zresztą wyjaśniają nie tylko zagadkę bo książka jest przesycona historiami, anegdotami zarówno dotyczącymi tego, jak prowadzi on biznes, ale równie jakim człowiekiem jest poza pracą. Jobs, znany z zamiłowania do medytacji udał się pewnego razu na plantacje jabłek w Oregonie. Było mu tam tak dobrze, że potem udało mu się przekonać wspólnika, że taka nazwa firmy będzie odpowiednia. Poza tym, w książce telefonicznej znajdowała się przed Atari- największym konkurentem. Ludzie, którzy z nim pracowali wspominają, że miał tak silną osobowość, że nie istniały dla niego sprzeciw.

Współpracownicy mówią poza tym, że doprowadzał ich do szału, ale jednocześnie trwał na piedestale kreatora marzeń i kultury firmy. Był bojownikiem, przywódcą krucjaty, tym który dbał o wysoki poziom produktów Appel'a. Potrafił też być najtwardszym sukinsynem w mieście, zdolnym do wyprowadzenia w pole sprytnych, doświadczonych facetów, dwa razy starszych od niego. Gdy ktoś mu się sprzeciwił potrafił się rozpłakać i tak osiągnąć swoje. Kto tak o nim powiedział? Trudno się nawet domyślić, bowiem książka to zbiór anonimowych wypowiedzi wielu osób, które nie zgodziły wystąpić się pod nazwiskiem.

Autorzy sami przyznają, że Jobs jest ich fascynacją od grubo ponad 20 lat. Obydwaj mają na swoim koncie liczne publikacje na jego temat, a „iCon” jest podsumowaniem wszystkiego tego, czego dowiedzieli się o założycielu Appla. Nieraz zdarza im się pisać zbyt dosadnie, nie szczędząc mu gorzkich słów. Książka nie jest bynajmniej hołdem złożonym Jobsowi. Ci, którzy liczą, że poznają dzięki niej sekret sukcesu, będą zawiedzeni bo przykład Jobsa pokazuje, że często to przypadek decyduje o powodzeniu.

Reklama