By Rosja zarabiała na petrodolarach, stopa zwrotu rosyjskich funduszy stabilizacyjnych – gdzie trafia część dochodów z handlu surowcami – powinna wynosić ponad 7 proc. Tymczasem jak wynika z wyliczeń rosyjskiego ministerstwa finansów – stopa zwrotu pieniędzy ulokowanych w Funduszu Dobrobytu Narodowego (FDN) nie przekroczyła w ubiegłym roku 2,55 proc.

Podobnie z Rezerwą Federalną. W wyniku złego zarządzania kapitałem tylko w ubiegłym roku FDN stracił na wartości 6 mld dol. – Dochodowość funduszy jest niska, bo państwo lokuje środki w najmniej ryzykowne aktywa – komentuje Borys Rubcow z rosyjskiej Akademii Finansów. Kreml nie może pozwolić na długoterminowe lokaty, ponieważ ciągle korzysta z FDN, np. gdy interweniuje w obronie kursu rubla. O wiele większą aktywnością inwestycyjną wykazują się inni czołowi eksporterzy surowców.

>>> Czytaj też: Wielka Brytania oddaje gigantyczne pole naftowe w ręce 4 spółek

Dzięki lokowaniu petrodolarów na rynkach wschodzących wchodzący w skład Zjednoczonych Emiratów Arabskich emirat Abu Zabi zwiększył wartość swojego funduszu ADIA o 6,5 proc. Jeszcze lepiej radzi sobie Norwegia ze swoją niemal 10-proc. stopą zwrotu w ramach funduszu Government Pension Fund Global. W przeciwieństwie do Rosjan Oslo nie ogranicza się jedynie do kupna bezpiecznych amerykańskich obligacji rządowych. Aż 60 proc. środków norweskiego funduszu ulokowanych jest na międzynarodowych giełdach papierów wartościowych. Dzięki agresywnej polityce inwestycyjnej zyski z surowców pomnaża też Katar. W 2010 r. zwiększył wartość funduszu Qatar Investment Authority o 19 mld dol.

Reklama

Rekordową stopę zwrotu osiągnął także Stabilizacyjny Fundusz Alaski, gdzie trafia 25 proc. dochodów z handlu surowcami. W ubiegłym roku jego wartość wzrosła aż o 20,9 proc., do ponad 40 mld dol. Jest to efekt ulokowania trzeciej części wszystkich środków w aktywa takich gigantów, jak Apple, Google czy ExxonMobil.

>>> Czytaj też: Niebieski metal na trudne czasy