Pomysł rządu zainspirował mnie jednak do stworzenia całkowicie subiektywnego przeglądu tego, co w razie pogłębiających się kłopotów z budżetem opodatkować najłatwiej. Nie w sensie rozwiązań prawnych, ale w ramach odbioru społecznego. Innymi słowy, skąd rząd mógłby jeszcze ściągnąć kasę, mając niemalże pewność, że ludzie przyjmą to obojętnie. A zatem:
1. Inne kopaliny. Sprawa wygląda zresztą na przesądzoną. Za miedzią oraz srebrem opłaty obejmą najprawdopodobniej węgiel i na pewno gaz łupkowy. I znów: w tym pierwszym przypadku na miejscu akcjonariuszy JSW i Bogdanki miałbym powód do pewnego zgryzu. Przecież jeszcze niedawno rząd tego samego Donalda Tuska miał na ustach hasło akcjonariatu obywatelskiego i bardzo, ale to bardzo namawiał do wejścia w papiery takiej Jastrzębskiej Spółki Węglowej. No i mamy w ramach dbania o rozwój koksowniczego koncernu nowy podatek. Na szczęście nieco lepiej sprawa wygląda wobec tego, czego jeszcze nie ma, czyli gazu łupkowego. Nie ma, a zatem wprowadzenie opłat nie będzie ingerować w bieżące prowadzenie biznesu. Aczkolwiek lepiej byłoby, gdyby inwestorzy szukający gazu łupkowego wiedzieli, na czym stoją, a nie mieli przed sobą wielki znak zapytania w postaci nieznanych jeszcze opłat.
2. Podatek od banków i innych instytucji finansowych. Wielkie pole do popisu i niesłychanie łakomy kąsek dla populistycznych polityków wszelkiej maści. Przecież banki w Polsce pod względem zysków odnotują 2011 rok jako rekordowy. A trudno obok tej góry pieniędzy przejść obojętnie i równie trudno zrozumieć, że nakładanie opłat na sektor bankowy to igranie z ogniem. Na szczęście oprócz populistów mamy także polityków umiarkowanych, którzy chcą to zrobić z pewną delikatnością. W dodatku tłumaczą, że to dla bezpieczeństwa sektora, gdyż podatek poszedłby na specjalne rezerwy i fundusze uruchamiane na wypadek kłopotów banków. Oby. Tak czy inaczej, banki się raczej nie wybronią, także dlatego że skutek społeczny wprowadzenia w życie takich pomysłów byłby prawdopodobnie żaden. Oczywiście, banki odbiją to sobie na klientach, tyle że skutki opłaty na głowę klienta będą niewielkie. Tym bardziej że banki same nie mogą przesadzać – ogromna konkurencja w branży robi swoje.
3. Bogactwo (wszelkiego rodzaju). Tutaj kreatywna podatkowość może sobie poszaleć. Cóż bowiem bardziej przyjemnego od utrudnienia życia bogatym? Co prawda mają oni to do siebie, że potrafią się bronić, nie wahają się użyć doradców podatkowych i jakoś tak zachachmęcić sprawę, że korzyści z dodatkowych danin mogą okazać się niewielkie. Ale zawsze warto spróbować. Można zacząć od ruchu banalnego, czyli podwyżki PIT dla najlepiej zarabiających. A dalej: znaleźć sposób na obłożenie opłatami dóbr luksusowych bądź ich sprzedawców. Odpowiednio przyjrzeć się luksusowym usługom, hotelom, jachtom, autom i oczywiście domom i apartamentom. Z tym że pojęcie „luksusowy” jest w Polsce dosyć szerokie. Warto bowiem przypomnieć, że za luksus uznano ongiś samochody o pojemności powyżej dwóch litrów i tym minister finansów tłumaczył znaczące podniesienie akcyzy na te auta.
Reklama
4. Zyski. Dodatkowym, ukrytym podatkiem od zysków są bowiem dywidendy wpłacane do budżetu przez państwowe firmy. Praktyka już znana, ciekawe, jakie rozmiary osiągnie, jeśli kryzys znów do nas przyjdzie. Niby wszystko jest w porządku: Skarb Państwa ma decydujący głos w wielu spółkach, może więc robić, co chce. Tylko że niekiedy papiery tych firm mają również akcjonariusze mniejsi czy osoby prywatne. I może im niekoniecznie zależy na odsysaniu zysku z firm, lecz na wzroście ich wartości na przykład poprzez inwestowanie zarobionych przez spółki pieniędzy. Ale cóż zrobić, kraj jest w potrzebie...
5. Telekomy, hipermarkety, energetyka. Czyli z grubsza mówiąc, model węgierski. Ale trzeba uważać, gdyż Węgrzy sparzyli się na wprowadzaniu podatków dla pewnych branż, nie przewidzieli niesłychanie ostrej reakcji inwestorów i rynków zagranicznych. Łatwo też uderzyć w konsumentów. Z drugiej strony telekomy i wielki handel to bogate firmy, bardzo konkurencyjne sektory. Naprawdę warto się zastanowić.
Oczywiście nikomu nie życzę, żeby te i inne pomysły weszły w życie. Ale niestety, kryzysowa rzeczywistość sprzyja kreatywnym podatkom. Nawet jeżeli trzeba będzie je wprowadzić, warto przypilnować rządzących, żeby się z nich wycofali, kiedy koniunktura wróci.