Tabele opłat i prowizji banków pełne są pozycji opiewających na bardzo drobne kwoty, rzędu 50 gr czy 2 zł. Ale z takich niewielkich kwot banki potrafiły uzbierać przez pierwszych 10 miesięcy tego roku prawie 12 mld zł. Na tę gigantyczną sumę składają się m.in. drobne prowizje, które co miesiąc znikają niepostrzeżenie z naszych kont jako opłaty za usługi, z których w zasadzie nie korzystamy.
Najlepszym przykładem są ubezpieczenia zdrowotne i od następstw nieszczęśliwych wypadków, dołączane do rachunków osobistych lub kart. Takie produkty znajdziemy w ofercie kilku banków, m.in. Millennium, Kredyt Banku czy Banku Zachodniego WBK.

Telefon do wypożyczalni

Szybka lektura warunków ubezpieczenia do poszczególnych polis wskazuje, jak mało przydatne są takie polisy. BZ WBK sprzedaje za 5 zł miesięcznie przeznaczony dla kobiet pakiet ubezpieczeniowy „Na obcasach”. W jego skład wchodzi m.in. ubezpieczenie zdrowotne (wypłata odszkodowania tylko w sytuacji zachorowania na raka piersi i szyjki macicy) czy car assistance. W tym wypadku bank zapewnia, że jeżeli auto ubezpieczonej zostanie unieruchomione, dostanie ona numer telefonu do najbliższej wypożyczalni, gdzie będzie mogła za własne pieniądze wypożyczyć pojazd zastępczy. Niewiele lepsze warunki proponuje Bank Millennium, gdzie dzięki medycznemu assistance otrzymujemy dostęp do bezpłatnej telefonicznej informacji medycznej. A odszkodowanie zostanie wypłacone, jeżeli w wyniku nieszczęśliwego wypadku samochodowego zostanie u nas zdiagnozowane trwałe inwalidztwo.
Reklama
Od polis zdrowotnych i NNW odróżnić należy ubezpieczenia kart debetowych i kredytowych, których zadaniem jest ochrona pieniędzy na wypadek zgubienia lub kradzieży plastiku. Prawo, a konkretnie ustawa o instrumentach płatniczych, gwarantuje nam, że po utracie karty nie stracimy więcej niż równowartość 150 euro, czyli ok. 650 zł. Dodatkowe ubezpieczenia stworzono dla tych, którzy chcą się zabezpieczyć, by nie stracić nic. Koszt to od jednego do kilku złotych miesięcznie.
Banki zarabiają także na usługach, które sprzedały nam razem np. z kredytem samochodowym czy pożyczką na telewizor, a o których dawno zapomnieliśmy. Często do pożyczek są dodawane karty kredytowe, które – zwłaszcza jeśli nie są używane – mogą kosztować nawet kilkaset złotych rocznie (jak w PKO BP). Niektóre banki przy kredytach obniżają prowizje, jeśli klient założy konto. Utrzymywanie takiego dodatkowego rachunku także może wiązać się ze sporymi wydatkami – w Eurobanku to miesięcznie 19 zł. Warto też pamiętać o zapewnieniu odpowiednich środków, jeśli mamy ustanowione polecenie zapłaty. Niezrealizowanie go z naszej winy jest dość drogie (np. w BOŚ Banku 3 zł).

Tańszy internet

Tracimy także pieniądze na drogich usługach, które z łatwością można zastąpić tańszymi. Chodzi np. o przelewy wykonywane w oddziale, które o wiele taniej lub za darmo można zlecić w internecie. W BPH dyspozycja zlecona w oddziale to koszt nawet 6,99 zł za przelew. W internecie możemy to zrobić za darmo. Jeżeli nie mamy dostępu do sieci, taniej jest zarządzać rachunkiem przez telefon. W Alior Banku przelew w oddziale to wydatek 6 zł, a zrealizowany za pośrednictwem telefonicznego kanału obsługi 5 zł. Do tej samej kategorii wydatków, które łatwo można wyeliminować lub zastąpić niższymi, należą: zmiana PIN karty, sprawdzanie salda czy historii transakcji w bankomacie, wyciągi papierowe. Wysyłane przez bank tradycyjną pocztą kosztują dużo, np. w Banku Pocztowym 4 zł za każdy. Wysłany drogą elektroniczną jest bezpłatny.