Greccy aptekarze codziennie spędzają długie godziny negocjując z producentami, hurtownikami i kolegami po fachu aby znaleźć i zdobyć potrzebne dla ich klientów leki – w tym ratujące życie leki przeciwzakrzepowe i inhalatory dla astmatyków, których w hurtowniach zwyczajnie brakuje. „Kiedy widzimy, że nie możemy ich zamówić, chce nam się płakać,” mówi Mina Mavrou, właścicielka apteki w Atenach.
Greckie stowarzyszenie farmaceutów PEPharm informuje, że braki odnotowano w prawie połowie z listy 500 najczęściej używanych leków. A nawet jeśli są one dostępne w hurtowniach, farmaceuci muszą za nie płacić z góry jeśli nie chcą zostawić pacjentów na lodzie.
>>> Czytaj też: "Washington Post": Lekarstwo zaaplikowane Grecji zabija pacjenta
Jak napisał w październikowym artykule Martin McKee, profesor z London School of Hygiene and Tropical Medicine, obecny kryzys finansowy snuje w tym kraju prawdziwą „grecką tragedię” spowolnionego dostępu do opieki medycznej i coraz gorszych skutków dla pacjentów. Greckie ministerstwo zdrowia konsekwentnie odmawia komentarza.
Źródła tego problemu są złożone. Jedną z głównych przyczyn jest fakt, że w Grecji ceny leków ustalane są przez rząd, a ten w ramach działań oszczędnościowych zarządził w zeszłym roku ich obniżenie. To spowodowało, że hurtownicy zaczęli sprzedawać je zagranicą, gdzie mogą uzyskać wyższe ceny niż w kraju. Sprawę pogarsza dodatkowo obniżenie dofinansowań rządowych. Hurtownicy i farmaceuci zauważają, że systemowi brakuje płynności finansowej – ubezpieczyciele opóźniają wypłaty dla aptek, które z kolei nie mogą przez to w terminie opłacać faktur od dostawców. „Państwowi ubezpieczyciele są winni farmaceutom 330 mln euro za leki kupione od kwietnia,” powiedział Dimitris Karageorgiou, zastępca prezesa stowarzyszenia farmaceutów.
Import równoległy, czyli wprowadzanie do sprzedaży w jednym państwie UE leków wyprodukowanych w innym, jest powszechną praktyką w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego, jednak w przypadku Grecji stał się on w pewnym sensie konieczny. Jeśli greccy farmaceuci nie są w stanie zapłacić hurtownikom za leki, logiczne jest że tamci będą sprzedawali swoje produkty tam, gdzie jest na nie popyt. Szczególnie w przypadku, gdy w innych krajach mogą oni uzyskać lepszą cenę. „Nawet Polacy płacą za aspirynę więcej niż Grecy,” mówi sekretarz generalny EAEPC (European Association of Euro-Pharmaceutical Companies) Heinz Kobelt.
>>> Polecamy: Grecki kryzys dotarł do aptek. Klienci zadłużają się, by kupić leki