To poważny cios dla rządzącej na północy wyspy Szkockiej Partii Narodowej przekonującej, ze secesja oznacza prosperity. Standard & Poor’s, Moody’s i Fitch zapytane przez dziennik „Financial Times” zasugerowały, ze obligacje niepodległej Szkocji miałyby poziom inwestycyjny, ale nie byłoby to AAA. Na temat dokładnej noty nie chciały jednak spekulować, gdyż szkocki rzad nie zwracał się do nich o ocenę wiarygodności. Zresztą agencje nie będą miały dużego pola manewru – np. zasady stosowane przez Moody’s mówią wprost, ze najwyższą ocenę może mieć tylko państwo czy instytucja mogąca się poszczycić nienaganna reputacja w długim okresie.
>>> czytaj też: Najbardziej i najmniej zadłużone kraje w Europie – zobacz ranking
– Młode instytucje gospodarcze i polityczne zwiększają ryzyko nieprzewidywalnego zachowania w czasie zawirowań – głosi metodologia Moody’s. Na dodatek niższego ratingu mogą się spodziewać państwa bardziej podatne na nagłe zmiany w gospodarce światowej. To odnosiłoby się do Szkocji, której 12 proc. dochodów ma pochodzić ze złóż ropy naftowej i gazu ziemnego na Morzu Północnym. Właśnie te surowce są głównym argumentem, którym SNP przekonuje do niepodległości. Premier regionalnego szkockiego rządu Alex Salmond od kilku lat mówi, ze gdyby dochody z ropy i gazu nie trafiały do Londynu, lecz zostawały w Szkocji, zapewniłoby jej to dostatnie funkcjonowanie.
>>> Polecamy: Francusko-niemiecki pomysł na UE: ujednolicone podatki we wszystkich krajach
Faktem jest, ze Szkocja jest największym producentem ropy w Unii Europejskiej, a zasoby surowca szacowane są na 920 milionów ton, co według SNP przekłada się na bilion funtów. Nacjonaliści – którzy zresztą są partia centrolewicowa – podkreślają tez, ze Szkocja pod względem PKB na osobę w Zjednoczonym Królestwie ustępuje tylko Londynowi i regionowi Południowo- Wschodnia Anglia. To jednak tylko cześć prawdy. Formalnie wyniki Szkocji nie są złe. Jej dług publiczny wynosiłby 56 proc., czyli jest to mniej niż w przypadku Wielkiej Brytanii (63 proc.) i poniżej dopuszczalnego przez Unie Europejska limitu.
Bieżący deficyt budżetowy na poziomie 9 proc. tez jest niższy niż ten, z którym musi się zmagać rzad w Londynie. Ale te wyliczenia zakładają, ze Edynburg mógłby dokonać secesji, nie przejmując ze sobą żadnych brytyjskich zobowiązań. Tymczasem aktywa Royal Bank of Scotland i Halifax Bank of Scotland, które na początku kryzysu zostały uratowane pieniędzmi z brytyjskiego budżetu, przekraczają wartość całej szkockiej gospodarki. Na dodatek Jim Leaviss, menedżer funduszu inwestycyjnego M&G Group, zwraca uwagę na mniej wymierne aspekty kosztów niepodległości.
Ostrzega on, ze agencje ratingowe – mając w pamięci przykład innych małych krajów, Irlandii czy Islandii, które de facto zbankrutowały – będą wolały na początku zaniżyć ocenę Szkocji, niż zawyżyć. Kraje z niższym ratingiem starają się przyciągać inwestorów wyższymi stopami procentowymi, co z kolei utrudni zaciąganie pożyczek przez mieszkańców i rodzime przedsiębiorstwa. Na razie jednak problem ratingu jest nieco akademicki. Szkoccy nacjonaliści zapowiadają referendum niepodległościowe na jesień 2014 r. i w ostatnich miesiącach znów na ten temat sporo się mówi. Ale według sondaży większość Szkotów woli pozostać częścią Zjednoczonego Królestwa.