Barack Obama wreszcie postanowił zająć się zmniejszeniem amerykańskiego zadłużenia. Prezydent USA przedstawi dziś swój projekt budżetu na rok finansowy 2013. Deficyt budżetowy ma wynieść 901 miliardów dolarów, co oznaczałoby, że po raz pierwszy od początku jego prezydentury spadnie poniżej biliona.
Przyszłoroczne 901 miliardów to równowartość 5,5 proc. amerykańskiego PKB. Biorąc pod uwagę, że w bieżącym roku finansowym – kończącym się 30 września – deficyt wynosi 1,33 biliona, czyli 8,5 proc. PKB, postęp jest spory. Co więcej, plan zakłada, że do 2018 r. deficyt zmniejszy się do 575 miliardów, czyli 2,7 proc. PKB, wynika z przedstawionych w weekend przez służby prasowe Białego Domu założeń budżetu.
>>> Czytaj też: Rząd nie ma pojęcia, jak przekonać Polaków do zmian w emeryturach
Aby zmniejszyć w ciągu roku deficyt o 429 miliardów dolarów, potrzebne będą duże cięcia – lub podwyżki podatków – tym bardziej że Obama planuje zwiększenie wydatków na cele, które mają przyczynić się do podtrzymania wzrostu gospodarczego. I tak, w ciągu najbliższych 10 lat oszczędności w programach opieki zdrowotnej dla osób starszych i ubogich – Medicare i Medicaid przyniosą 360 miliardów, budżet Departamentu Obrony zmniejszy się o 487 miliardy – i to nie uwzględniając zmniejszonych wydatków na działania zbrojne, zaś kolejne 278 miliardów przyniesie zmniejszenie subsydiów rolnych, świadczeń emerytalnych dla urzędników federalnych itp.
O ile cięcia będą możliwe do przeprowadzenia, dalsza część budżetowych zamiarów prezydenta jest dość wątpliwa. Obama wraca bowiem do swoich dwóch pomysłów, których na pewno nie poprą mający większość w Izbie Reprezentantów Republikanie. Chciałby wprowadzić tzw. regułę Buffetta, zgodnie z którą osoby zarabiające powyżej miliona dolarów rocznie musiałyby oddawać fiskusowi przynajmniej 30 proc. swoich dochodów. Po drugie – chce, aby wygasły wprowadzone za czasów George’a W. Busha ulgi podatkowe dla osób zarabiających powyżej 250 tysięcy dolarów.
W zamian za to Obama zapowiada, że pod koniec miesiąca przedstawi projekt zmniejszenia podatku dochodowego od przedsiębiorstw – maksymalna stawka wynosząca obecnie 35 proc. obniżona zostałaby o kilka punktów. A także obiecuje, że na każdego dolara, który trafi do budżetu wskutek likwidacji ulg oraz luk w systemie podatkowym, będzie przypadać 2,5 dolara nowych oszczędności. Pieniądze z nich pochodzące mają pozwolić nie tylko na ograniczenie deficytu, lecz także na inwestycje pobudzające wzrost gospodarczy. Przeznaczone na to ma zostać ponad 350 miliardów dolarów – w większości zresztą na inicjatywy, o których Obama już mówił: budowę i remonty infrastruktury transportowej, pomoc dla zadłużonych władz stanowych, wydłużenie zasiłków dla bezrobotnych czy ulgi podatkowe dla małych przedsiębiorstw zatrudniających nowych pracowników.
Z powodu kampanii wyborczej wielu z tych założeń Obamie nie uda się zrealizować. Republikanie już w weekend, jeszcze przed szczegółową prezentacją, skrytykowali projekt budżetu jako receptę na zadłużenie, niepewność oraz upadek gospodarczy i zapowiedzieli, że w marcu przedstawią własny. Z drugiej strony to właśnie z powodu kampanii budzące największe emocje pomysły, jak stawki podatkowe dla najlepiej zarabiających, będą się przewijały w dyskusjach przez najbliższe miesiące i w przypadku zmiany układu sił w Kongresie mogą wejść w życie.