„Precz z ACTA”, „Internet nasz, a nie wasz”, „ACTA to cyberfaszyzm”, „Nie oddamy internetu” – takie hasła widniały się na transparentach demonstrantów na ulicach europejskich miast. W samym tylko Monachium przeciwko porozumieniu na ulice wyszło 16 tys. osób. Kilkutysięczne manifestacje odbyły się także w Sofii i Wiedniu. Internauci chcą zablokować przyjęcie wywołującej liczne kontrowersje umowy handlowej dotyczącej zwalczania obrotu towarami podrabianymi (Anti-Counterfeiting Trade Agreement – ACTA). Zdaniem protestujących ochrona własności intelektualnej w internecie, którą również przewiduje ACTA, będzie prowadzona kosztem wolności obywatelskich. Porozumienie nakłada m.in. na operatorów sieci obowiązek udostępniania kodów IP tych internautów, którzy naruszają prawa autorskie – by umożliwić podejmowanie kroków prawnych przeciwko nim. Zdaniem przeciwników umowy przyjęcie ACTA może poskutkować tym, że internet zamieni się w narzędzie inwigilacji.
Losy porozumienia, opracowanego z inicjatywy USA i Japonii, wciąż się ważą. Mimo że swój podpis pod umową złożyła już Unia Europejska, wciąż brakuje zgody pięciu państw członkowskich. W piątek z podpisania umowy wycofał się niemiecki MSZ. Według informacji z kół zbliżonych do rządu w Berlinie po protestach zarówno wśród niemieckich polityków, jak i internautów cofnięto gotowe już upoważnienie do podpisania ACTA. Wcześniej masowe demonstracje spowodowały, że z ratyfikacji ACTA wycofał się polski rząd.
Reklama