Już w 2010 roku, gdy Gauck po raz pierwszy kandydował w wyborach prezydenckich z rekomendacji socjaldemokratów i Zielonych, zyskał ogromną popularność i miał za sobą większość mediów, które okrzyknęły go "prezydentem ludzkich serc".

Dwa lata temu Gauck przegrał wybory prezydenckie z chadeckim politykiem Christianem Wulffem. Nikt nie spodziewał się wówczas, że 20 miesięcy później dostanie on kolejną szansę - w połowie lutego Wulff podał się do dymisji, gdy hanowerska prokuratura wszczęła przeciw niemu śledztwo w związku z podejrzeniem o przyjmowanie korzyści majątkowych w przeszłości.

Śledztwo i bliskie związki Wulffa ze światem biznesu mocno nadwerężyły wizerunek urzędu głowy państwa. Wprawdzie prezydent Niemiec pełni głównie funkcje reprezentacyjne, ale niekiedy odgrywa rolę autorytetu dla rządzących i opinii publicznej.

Wielu Niemców ma nadzieję, że 72-letni Gauck zdoła przywrócić urzędowi należną mu powagę. Sondaże pokazują, że aż 80 procent mieszkańców Niemiec uważa, iż Gauck będzie wiarygodnym prezydentem.

Reklama

Dla wielu symboliczne znaczenie ma fakt, że 20 lat po zjednoczeniu Niemiec dwie najwyższe funkcje w tym państwie są w rękach osób pochodzących ze wschodnich Niemiec; Merkel także wywodzi się z dawnej NRD. "Blisko ćwierć wieku po pokojowej rewolucji dopełnia się polityczna jedność Niemiec" - pisał dziennik "Die Welt".

Gauck urodził się 24 stycznia 1940 roku w Rostocku. Gdy miał jedenaście lat, jego ojciec został aresztowany przez sowieckie wojska pod zarzutem szpiegostwa i zesłany na cztery lata do gułagu na Syberii. To doświadczenie wpłynęło na jego postawę wobec komunizmu. Gauck studiował teologię i został pastorem. Znajdował się pod stałą obserwacją NRD-owskiej bezpieki Stasi, która - jak okazało się po 1989 roku - uznawała go za "niereformowalnego antykomunistę".

W 1989 roku stał się jednym z założycieli organizacji Neues Forum, antykomunistycznej opozycji w dawnej NRD i posłem w wyłonionej w pierwszych wolnych wyborach Izbie Ludowej. W latach 1990-2000 pełnił funkcję pełnomocnika federalnego ds. materiałów Państwowej Służby Bezpieczeństwa NRD (Stasi). Kierowaną przez niego instytucję nazywano powszechnie urzędem Gaucka.

Za jedno ze swoich najważniejszych zadań Gauck nadal uznaje walkę o to, by zbrodnie reżimu komunistycznego nie uległy zapomnieniu.

Nowy prezydent Niemiec nie kryje sympatii do Polski. "Polska, która w swojej historii przedkładała wolność nad bezpieczeństwo, która bardziej hołdowała powstańcowi niż poddanemu i której obywatele zdecydowanie bardziej cenią sobie +mniej państwa w państwie+, niż zbyt +wiele państwa w państwie+, taka Polska może pozbawić niektórych w Europie, np. Niemców, lęków i natchnąć ich odwagą" - podkreślił na początku marca w wystąpieniu na Uniwersytecie Łódzkim.

Celem pierwszej wizyty zagranicznej nowego prezydenta będzie właśnie Polska. Gauck odwiedzi nasz kraj w dniach 26-27 marca.

Niemieccy komentatorzy są przekonani, że jako prezydent Gauck będzie otwarcie wyrażał swe opinie w aktualnych sprawach, również ku niezadowoleniu rządzących.

Pewne kontrowersje pojawiły się jeszcze przed wyborami prezydenta 18 marca. Przypomniano m.in. wypowiedzi Gaucka, w których jako odważne określił obraźliwe dla imigrantów tezy socjaldemokratycznego polityka Thilo Sarrazina, a antykapitalistyczne protesty ruchu Occupy nazwał dziecinnymi. Publicyści polemizują również, czy Gauck ma rację, porównując reżimy nazistowski i komunistyczny.

Niektórych irytuje też nieco jego mantra o wolności. "Dla niego istnieje tylko ten jeden temat" - utyskiwała podobno Angela Merkel podczas negocjacji w sprawie kandydata na nowego prezydenta. Część mediów sugerowała jednak, że sceptycyzm Merkel mógł wynikać z jej obaw przed charyzmą przyszłego prezydenta, któremu być może będzie musiała ustąpić miejsca w rankingach sympatii dla polityków.

Gauck od 12 lat żyje w nieformalnym związku z dziennikarką Danielą Schadt. Z żoną, z którą ma czworo dzieci, rozstał się ponad 20 lat temu, ale nigdy się nie rozwiódł. Niektórzy politycy sugerowali mu ostatnio, by "uporządkował" swą sytuację życiową i poślubił swoją 52-letnią partnerkę. Ta oświadczyła jednak, że nie weźmie ślubu, jeśli ma on nastąpić wyłącznie z powodów protokolarnych. Według sondaży większości Niemców nie przeszkadza, iż nowy prezydent żyje w związku partnerskim.