Coraz więcej młodych osób wybiera wyższe wykształcenie jako sposób utorowania kariery zawodowej i coraz więcej absolwentów zasila szeregi bezrobotnych. Z czego to wynika? Winnych można szukać wszędzie. W niedostosowaniu sektora edukacyjnego do potrzeb rynku pracy związanym z brakiem prognostyki podaży pracy i z kłopotami szkolnictwa zawodowego. Programy nauczania nie uwzględniają rozpoznawania i wydobywania predyspozycji do wykonywania w przyszłości określonego zawodu, nie uczą perspektywicznego myślenia, co jest tak istotne w kontekście adaptacji w zmieniających się warunkach. Wręcz przeciwnie – są przeładowane detalami, które nie pozostaną w pamięci dłużej niż do następnego egzaminu. Uczymy się zbyt szczegółowo, nie rozumiejąc ogólnego kontekstu. Do tego dochodzi niewystarczająca infrastruktura szkolna i przestarzałe kwalifikacje nauczycieli, którzy często od kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat nie uaktualniają swoich kompetencji, zapominając, że promowana zasada Life Long Learning (kształcenia przez całe życie) dotyczy także tej grupy zawodowej. Także sama postawa młodzieży, która (nie chcę nikogo urazić), wciąż często wybiera kierunki studiów daleko odbiegające od zapotrzebowania, zwyczajnie odkładając moment aktywizacji zawodowej o czas trwania studiów.

Wiedzę trzeba odnawiać

Problemem jest także niechęć naszego społeczeństwa do kształcenia ustawicznego – dedykowanego osobom dorosłym, w większości pracującym w celu aktualizacji kwalifikacji zawodowych, podnoszenia kompetencji bądź zdobywania nowych. Nie rozumiemy, że raz zdobyta wiedza nie wystarcza na całe życie, nie jesteśmy gotowi na uczenie się przez całe życie. Na tę sytuację nie ma przełożenia również fakt, że Polska przeznacza obecnie około 5 razy więcej środków na kształcenie ustawiczne niż przed 2004 rokiem (głównie pochodzą one z funduszy unijnych, ale również z Funduszu Pracy). Zaledwie 5 – 6 proc. dorosłych Polaków uczestniczy w szkoleniach, kursach, studiach podyplomowych i dokształca się w nieformalny sposób (średnia wśród Europejczyków to 10 proc.).
Reklama
Z drugiej strony nie ma się co dziwić, że tak mało osób decyduje się podjąć dalszą edukację, skoro oferta jest tak nieatrakcyjna. Publiczne instytucje edukacyjne kształcą głównie w zawodach nadwyżkowych, w których podaż pracowników przewyższa zapotrzebowanie pracodawców (wskazuje na to m.in. kontrola Najwyższej Izby Kontroli przeprowadzona w 2009 roku). Natomiast, paradoksalnie, dopływ strumienia funduszy europejskich zahamował rozwój dojrzałego rynku edukacyjnego.

Nie każde szkolenie ma sens

Powstało bardzo wiele nowych firm szkoleniowych oferujących darmowe lub bardzo tanie kursy w zakresie umiejętności miękkich, często niemających szczególnego przełożenia na poprawę sytuacji na rynku pracy uczestników po ich zakończeniu. Od darmowych szkoleń zbyt często wymaga się niewiele. Zdarza się, że są one traktowane jak okazja do odpoczynku od pracy zawodowej, szczególnie gdy odbywają się w atrakcyjnych miejscach. To powoduje, że szkolenia komercyjne, za które co prawda trzeba zapłacić, ale które oferują bogaty jakościowo program, i które w dłuższej perspektywie powinny dominować, są coraz częściej wypychane przez kursy i szkolenia subsydiowane. Nie oznacza to, że subsydiowanie szkoleń nie ma sensu. Trzeba jednak zastanowić się nad tym, w jaki sposób można kontrolować ich jakość i efektywność. Jest to zadanie trudne, ale możliwe do realizacji i warto się go podjąć, ponieważ może to zwiększyć zainteresowanie Polaków nauką również po rozpoczęciu kariery zawodowej.
System kształcenia ustawicznego jest mało efektywny także przez to, że jest nadmiernie skoncentrowany na stronie podażowej. Głównym dysponentem środków jest administracja publiczna, która, po pierwsze, zamawiania szkolenia o określonej tematyce, a po drugie, ustala kryteria oceny projektów w konkursach o dofinansowanie szkoleń, przez co wpływa na formę i tematykę kształcenia ustawicznego. Dla uczestników kursów głównym kryterium wyboru instytucji szkoleniowej jest najczęściej cena, którą konkurują w walce o klienta, zapominając o tym, co najważniejsze – jakości usługi. Tym samym instytucje edukacyjne, zarówno publiczne, jak i prywatne zabiegają właśnie o subsydia publiczne.
System kształcenia ustawicznego powinien realizować cele, które przed nim postawiono – wyrównywać szanse dostępu poprzez wspieranie tych grup, które znajdują się w gorszej sytuacji na rynku pracy i w związku z tym często mniej zarabiających. Kreować konkurencyjność instytucji szkoleniowych poprzez jakość świadczonych usług i nade wszystko znacznie zwiększać szanse uczestników szkoleń na zdobycie lepszej pracy, awansu czy chociażby podwyżki. Aby te cele osiągnąć, nie wystarczy jednak zwiększanie wydatków, przy powielaniu dotychczasowych rozwiązań. W Polsce brakuje jednak prawdziwego systemu kształcenia przez całe życie, opartego w głównej mierze na polityce wspierania uczestników tego systemu. To właśnie oni powinni mieć istotny wpływ na wyznaczanie ścieżki własnej kariery, a także na wybór tematu, czasu, programu i przede wszystkim instytucji szkolącej, która oferuje jakość usług na godziwym poziomie.

Przykład z Europy

W wielu państwach Unii Europejskiej, m.in. w Austrii, Wielkiej Brytanii, Danii, Holandii i Belgii, z powodzeniem funkcjonuje tzw. Indywidualny Fundusz Edukacyjny, na który odkładane są (z różnych źródeł) oszczędności do wykorzystania na cele edukacyjne. Jest to pomysł, który można wykorzystać również w Polsce. Na Indywidualnych Funduszach Edukacyjnych mogłyby być odkładane (do pewnego pułapu) realne środki finansowe pochodzące ze składek na Fundusz Pracy, wpłaty własne samych zainteresowanych. dobrowolne wpłaty z innych źródeł, np.: pracodawców, organizacji pozarządowych, funduszy unijnych itp. Z tak zgromadzonych pieniędzy każdy uczestnik mógłby skorzystać na swoje cele edukacyjne. Zaletą takiego rozwiązania jest to, że stanowi ono bodziec do planowania kształcenia w kategoriach ponoszonych kosztów i uzyskiwanych korzyści, co sprzyja podejmowaniu efektywnych decyzji edukacyjnych.
Jest oczywiście wiele kwestii, które dodatkowo wymagają przemyśleń i rozstrzygnięcia, ale najważniejsze to rozpocząć działanie, które może zachęcić do podnoszenia kompetencji i kwalifikacji w trakcie całego życia.