Komentator "New York Timesa" David Brooks zwraca we wtorek uwagę, że choć podczas kryzysu wielkie firmy zwolniły dużo pracowników, stały się jednak bardziej efektywne i lepiej przygotowane do globalnej konkurencji. Poprawiło to kondycję amerykańskiego eksportu, a cel jaki postawił sobie dwa lata temu Biały Dom, czyli podwojenie eksportu z USA w ciągu pięciu lat, zostanie prawdopodobnie osiągnięty.

Trzy czynniki zdają się prognozować, że USA staną się w najbliższych latach eksporterem pierwszej kategorii. Pierwszy to rozwój produkcji za pomocą "inteligentnych maszyn". Chiny i inne kraje, których przewaga eksportowa wynikała z niskich kosztów ludzkiej pracy, stracą z czasem ten atut, ponieważ "wchodzimy w erę cichych fabryk, gdzie więcej będzie robotów (niż ludzi) i działać będzie lepszy software. To zmniejszy wagę kosztów wynagrodzeń" - pisze Brooks, dodając, że trend ten nakręca amerykańską produkcję nowych oprogramowań i "inteligentnych maszyn".

Drugi czynnik, który zadziała na korzyść amerykańskiej gospodarki w najbliższych dekadach, to wielkie rezerwy gazu łupkowego w USA.

Trzeci czynnik - wylicza "NYT" - mający ułatwić szybki rozwój eksportu z USA, to rosnąca w krajach, nazywanych niegdyś Trzecim Światem, nowa grupa nabywców: klasa średnia. Gdy takie kraje jak Chiny czy Indie zaczynały się coraz szybciej rozwijać, rósł dramatycznie ich import surowców podstawowych. Ale w najbliższych dekadach coraz większe grupy społeczne staną się w tych krajach na tyle zamożne, by stworzyć ogromny popyt na produkty farmaceutyczne, półprzewodniki, samoloty, słowem bardziej zaawansowane technologicznie towary, a to jest sfera, w której Ameryka ma wiele do zaoferowania.

Reklama

Jeśli ekonomiści, którzy tworzą takie prognozy mają rację, gospodarka USA nie chyli się ku upadkowi, ale jest na wczesnym etapie nowego, eksportowego boomu, który z czasem nakręci wewnętrzną koniunkturę i silne ożywienie gospodarcze - konkluduje David Brooks.