„Europa ma wiele problemów. Ale na pewno nie cierpi na brak bezrobotnych” – ironizuje publicysta TheAtlantic.com Matthew O'Brien. Jego zdaniem szefowie europejskich instytucji finansowych ignorują tę kwestię i zachowują się tak, jakby największym problemem strefy euro była inflacja. „Mówiąc w skrócie: przez takie działanie kryzys nigdy się nie skończy, tylko wywoła gorsze skutki dla europejskich bezrobotnych.”

O’Brien zestawia ze sobą dane dotyczące poziomu bezrobocia i proponowanych cięć budżetowych. Okazuje się, że państwa z najwyższą stopą bezrobocia zobowiązuje się do najbardziej drastycznych oszczędności fiskalnych.

Takie działanie to zdaniem publicysty „szczególnie perwersyjny przykład tego, co ekonomiści nazywają polityką procykliczną, czyli taką która wspiera trendy ekonomiczne. Problem polega na tym, że wprowadzając oszczędnościowe środki, gdy gospodarka się kurczy w rezultacie otrzyma się jeszcze większą recesję.”

Reklama

Jak pisze O’Brien recesji można przeciwdziałać na trzy sposoby: przez zwiększenie deficytu budżetowego (większe wydatki), obniżenie stóp procentowych przez banki centralne (dodruk pieniądza) lub obniżając kurs wymiany (obniżenie wartości pieniądza).

>>> Zobacz też: Fergusson: Koszmar inflacji może powrócić

„Z tym że członkowie strefy euro znajdujący się w najgorszej sytuacji nie mogą wykonać żadnej z tych rzeczy” – zauważa publicysta. „Nie stać ich na kredyty, ponieważ inwestorzy nie wierzą, że wzrost gospodarczy umożliwi spłatę zobowiązań. Nie mogą obniżyć stóp procentowych, bo leży to w gestii EBC. Nie mogą również zdewaluować waluty, ponieważ nie mają własnej waluty. Mają euro.”

Zdaniem O’Briena kraje południowej Europy są zmuszane do redukcji deficytu w bardzo złym momencie. Jest to związane głównie ze stanowiskiem Niemiec, które postulują większe oszczędności. Ponieważ to Niemcy finansują programy pomocowe ich głos ma kluczowe znaczenie. Jednak jak przekonuje dziennikarz TheAtlantic.com prawdziwy problem krajów peryferycznych to nie zła polityka finansowa (Hiszpania notowała wcześniej nadwyżki budżetowe), lecz spowodowany kryzysem odpływ kapitału, którego nie rozwiążą dalsze oszczędności.

„Krótkoterminowo EBC prawdopodobnie ugasi panikę strumieniem pieniędzy. Europejscy przywódcy wciąż będą udawać, że kryzys się skończył. Jednak poziom bezrobocia na południu Europy nie spadnie. A to polityczna bomba z opóźnionym zapłonem, która może rozerwać strefę euro.”

>>> Czytaj też: Hiszpania znów trzęsie rynkami. Kryzys powraca?

Zdaniem O’Briena Hiszpania zbliża się do punktu, w którym dalsze oszczędności staną się niemożliwe, a jej przywódcy mogą dojść do wniosku, że opuszczenie strefy euro to jedyny sposób na wyprowadzenie kraju z kryzysu. Dalsze upieranie się Niemiec przy oszczędności może wpędzić w kłopoty także Włochy, a nawet Francję. „Koszty bezczynności rosną każdego dnia.”

„Niemcy muszą zdecydować, czy liczący pół wieku projekt europejski jest warty 4-proc. inflacji lub zwiększenia deficytu. Jeśli nie, to nadszedł czas na przygotowanie się do polubownego rozwodu” – podsumowuje O’Brien.