Nicolas Sarkozy walczy o reelekcję pod hasłem wzmocnienia francuskich przedsiębiorstw i poprawy ich konkurencyjności. Jest również zwolennikiem budowania tzw. narodowych czempionów. Jednak jak wyliczył Bloomberg, w pierwszej kadencji urzędującego prezydenta francuskie koncerny z udziałem skarbu państwa straciły aż 2/3 wartości z powodu ingerencji w ich działalność Pałacu Elizejskiego.
– Inwestorzy zrozumieli, że nie warto kupować akcji tych spółek, bo dla ich zarządów ważniejsze jest zapewnienie spokoju społecznego niż osiąganie zysków – uważa Alexandre Hezez z funduszu Convictions Asset Management.
O ile wartość udziałów, jakie państwo francuskie ma w takich koncernach, jak Areva, Airbus, EDF, Air France czy France Telecom, wynosiła w chwili wyboru Sarkozy’ego jesienią 2007 r. 224 mld euro, to teraz jest to zaledwie 62,7 mld euro. W tym czasie z powodu kryzysu załamały się co prawda notowania także całkowicie prywatnych, największych koncernów francuskich. Ale w mniejszym stopniu (48 proc. w przypadku firm prywatnych, 66 proc. w przypadku spółek z udziałem skarbu państwa, licząc od maja 2007 r.).
Analitycy Bloomberga zbadali, dlaczego tak się stało. Większość francuskich firm z udziałem skarbu państwa pod presją władz podejmowało decyzje sprzeczne z ich interesem finansowym. EDF (84,4 proc. udziałów państwa) w ciągu pierwszej kadencji Sarkozy’ego mógł podnieść ceny elektryczności tylko o 15 proc. wobec 29 proc. w Niemczech. W konsekwencji wartość rynkowa koncernu spadła o 76 proc. wobec 54 proc. spadku dla jego niemieckiego odpowiednika EON. Także GDF-Suez, który w 36 proc. należy do państwa, musiał z powodu nacisków Pałacu Elizejskiego ograniczyć wzrost cen gazu, zmniejszając w ten sposób zyski w latach 2007 – 2012 o 2 mld euro. W konsekwencji ceny akcji spółki spadły o 49 proc. wobec 9 proc. dla brytyjskiego dostawcy gazu Centrica Plc.
Reklama
W grę wchodzą także spory personalne. Przez wiele lat Sarkozy odrzucał prośbę szefowej Arevy (największy na świecie producent reaktorów jądrowych) Anne Lauvergnon o zwiększenie kapitału spółki o 3 mld euro, aby sfinansować jej ekspansję zagraniczną. Ostatecznie koncern dostał 900 mln euro dofinansowania, jednak Lauvergnon, która była wcześniej doradcą socjalistycznego prezydenta Francoisa Mitterranda, straciła stanowisko, gdy chciała ograniczyć zatrudnienie, aby zmniejszyć koszty funkcjonowania spółki.
Spadek o 54 proc. wartości France Telecom po części był natomiast spowodowany nałożeniem przez Sarkozy’ego specjalnego podatku na finansowanie telewizji publicznej po wprowadzeniu częściowego zakazu emitowania w niej reklam. W tym samym czasie notowania Deutsche Telekom też spadły, ale zdecydowanie mniej (o 32 proc.). FT musiał po prostu sfinansować telewizję.
Rekordzistą jest jednak narodowy przewoźnik Air France. Jego wartość giełdowa spadła w trakcie pierwszej kadencji Sarkozy’ego o 90 proc. do zaledwie 1 mld euro. Firma, która ma 6,5 mld euro długów, w styczniu przedstawiła plan oszczędnościowy. Ale nawet w tak dramatycznym momencie władze nie zgodziły się, aby zawierał on redukcję personelu.
Na krótkiej smyczy jest też Renault, gdzie państwo ma 15 proc. akcji. Sarkozy nie zgodził się, aby firma przeniosła całość produkcji taniego modelu Clio do Turcji, aby obniżyć koszty do poziomu konkurencji. Z kolei prezes Peugeot, gdy ogłosił plan redukcji personelu o 6 tys. osób, został wezwany do Pałacu Elizejskiego, choć jego firma należy do inwestorów prywatnych. Prezydent uznał, że ma prawo wpływać na firmę, bo w trakcie kryzysu w 2009 r. państwo udzieliło jej kredytu na preferencyjnych warunkach.
Zwycięstwo Hollande’a nie oznacza mniejszej presji na koncerny. Zapowiedział już, że nie zgodzi się na sprzedaż udziałów państwa. Jego program zawiera także postulat podniesienia do 35 proc. podatku od dochodów dużych firm. W Polsce wynosi on 19 proc.
Air France ma 6,5 mld euro długu, ale nie będzie zwalniać załogi.