Wicepremier Waldemar Pawlak uznał decyzję RPP za dramatyczną pomyłkę. – Rada wbiła nóż w plecy naszym procesom rozwojowym, zupełnie bez potrzeby i zupełnie nadgorliwie podnosząc stopy procentowe – powiedział.
Nieco bardziej powściągliwy, choć nie mniej krytyczny, był minister finansów. – Mam nadzieję, że za kilka miesięcy nie okaże się, że decyzja RPP o podwyżce stóp była błędem – skomentował Jacek Rostowski. Podkreślił, że choć konstytucja gwarantuje RPP niezależność, to nie gwarantuje jej nieomylności.
Przypomnijmy. Rada w środę podwyższyła stopy o 0,25 pkt proc. Stopa referencyjna wzrosła do 4,75 proc. W konsekwencji wzrośnie oprocentowanie kredytów dla przedsiębiorstw oraz dla gospodarstw domowych. Przede wszystkim odbije się to na stawce kredytów hipotecznych, w tym na wzroście rat już zaciągniętych. Rząd obawia się, że wpłynie to na wysokość konsumpcji, a w konsekwencji na wysokość produkcji, a także inwestycje przedsiębiorstw. Efektem mogą być niższe wpływy z podatków. To tłumaczy temperaturę wypowiedzi ministrów.
>>> Czytaj też: RPP podniosła stopy procentowe. Raty kredytów pójdą w górę
Jednak równocześnie podwyżka pozytywnie wpłynęła na złotego. Wczoraj umacniał się do wszystkich głównych walut. Około godz. 16.00 frank szwajcarski tracił do złotego 0,40 proc. i kosztował 3,51 zł. O tyle samo spadło euro – do 4,22 zł. Najbardziej, bo o 0,49 proc., osłabił się dolar amerykański – do 3,25 zł. Jednak nasza waluta ma jeszcze sporo do odrobienia. Jeśli spojrzymy na kurs trzymiesięczny, to zobaczymy, że pomimo wczorajszego umocnienia złoty nadal jest słabszy do dolara o ponad 3,8 proc. Do euro o ponad 1 proc. Do franka o 2 proc.
– Marek Belka, szef RPP, zdecydowanie bardziej pomógłby złotemu, gdyby zakomunikował możliwość kolejnej podwyżki stóp już w czerwcu. Tak nasza waluta nadal będzie pozostawała głównie pod wpływem wydarzeń w Europie – uważa Marek Rogalski, główny analityk DM BOŚ. Dodaje, że w najbliższych dniach negatywnie mogą wpływać na nią informacje z Hiszpanii ( dotyczące ratowania banków), Grecji (możliwość drugich wyborów w czerwcu) i Irlandii (na temat referendum w sprawie pakietu fiskalnego). Chyba że złoty uznany zostanie za bezpieczną przystań wzorem naszych obligacji.
Wczoraj resort finansów sprzedał papiery 10- i 20-letnie za 4,1 mld zł, choć planował 2 – 4 mld zł. Popyt na same dziesięciolatki wyniósł 5 mld zł, na dwudziestolatki 1,2 mld zł. – Taki popyt został osiągnięty, gdy obecna sytuacja w Europie nie sprzyja sprzedaży, uznawanych za mniej bezpieczne, papierów o długim terminie zapadalności – podkreśla Arkadiusz Urbański, ekonomista Pekao SA. – To oznacza, że polski rynek uznawany jest za oazę bezpieczeństwa w regionie – dodaje.
>>> To może być dopiero początek: Belka: nie można wykluczyć kolejnych zmian stóp procentowych