Brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań w poniedizałek spadł o 1,25 proc., francuski CAC 40 zjechał w dół o 1,63 proc. a niemiecki DAX stracił 1,15 proc.

Na polskiej giełdzie WIG 20 spadł o 0,49 proc. WIG osunął się o 0,47 proc.

„Poważnym argumentem byków jest dość powszechny pesymizm, który widać po wskaźnikach sentymentu za oceanem czy też przykładowo po przeglądzie ogólnego tonu komentatorów na naszym rynku. Problemy Grecji i innych państw europejskich wracają na nagłówki od dwóch lat dość regularnie i jak dotąd za każdym razem przychodziło znudzenie graczy nowymi informacjami i odbicie rynków" - ocenił analityk BDM Piotr Kaczmarek.

W jego ocenie warszawska giełda znajduje się się stosunkowo blisko grudniowych dołków, a polski rynek nie uczestniczył zbyt mocno w hossie światowej z początku tego roku, a co za tym idzie potencjał spadkowy naszego rynku zdaje się być mocno ograniczony, co potwierdzają zresztą niskie obroty świadczące o braku chętnych do wyprzedaży. „Z drugiej strony obóz niedźwiedzi zauważy, że mimo prób odbicia na giełdach, rynek długu wysyła mniej optymistyczne sygnały. Rentowności hiszpańskich dziesięcioletnich obligacji stoją w okolicy 6%, co w ich przypadku grozi nową falą wyprzedaży, a iskrą może być nieudana lub średnio udana aukcja obligacji, których w najbliższych dniach mamy sporo"- zaznaczył Kaczmarek.

Reklama

Indeksowi S&P500 nie udało się zawrócić wyraźniej w górę i ostatni tydzień można traktować jako techniczny przystanek przed kolejną falą wyprzedaży. „Argumentem pesymistów będzie dzisiejszy poranny spadek eurodolara na nowe minima, co powinno potwierdzać spadkowy trend na giełdach. Mnie od dłuższego czasu bardziej przekonują argumenty niedźwiedzi i w horyzoncie kilku tygodni powinny moim zdaniem przeważyć, choć w trakcie najbliższych sesji możemy zobaczyć jakieś szybsze wzrostowe odbicie"- podsumował analityk.