Podobnie może stać się dziś w Polsce. Korzyści z eksploatacji gazu z łupków dla naszego kraju i dla całego społeczeństwa mogą być ogromne. Świadczyć może o tym przykład USA. Szacuje się, że tam wydobycie surowca w ciągu najbliższych czterech lat zagwarantuje 870 tys. miejsc pracy i wniesie 118 mld dol. do wzrostu gospodarczego. Podatki federalne i lokalne od wydobycia w następnych latach zapewnią 57 mld dol. Ponadto niska cena gazu (obecnie 7 – 11 centów za 1 m sześc.) przyczyni się do wzrostu produkcji przemysłowej. Amerykanie całkowicie uniezależnią się od importu surowca.
Oczywiście USA to nie Polska. Można jednak wnioskować, że korzyści mogą być równie wielkie dla naszego kraju. Niestety w ostatnich miesiącach zapał poszukujących gazu mógł nieco osłabnąć. Początkowo do wierceń w Polsce zachęcały ich prognozy amerykańskiej agencji ds. energii EIA, zgodnie z którymi potencjalne zasoby w Polsce sięgają 5,3 bln m sześc. Choć większość obecnych w Polsce koncernów robi własne oceny zasobów, dokonana przez Państwowy Instytut Geologiczny rewizja szacunków dotyczących gazowego potencjału może mieć znaczący, negatywny wpływ na poszukiwania. Zgodnie z nią zasoby są ośmiokrotnie mniejsze, niż prognozowała EIA. W przypadku negatywnych wyników wstępnych wierceń poszukiwawczych raport PIG niewątpliwie może działać na niekorzyść.
Niebezpieczni są również aktywnie działający oponenci gazu łupkowego, w tym m.in. Gazprom. Przyłączyli się do niego współinwestorzy i klienci bałtyckiego gazociągu Nord Stream. Gazu łupkowego obawiają się ekolodzy. Przez ich niedoinformowanie i subiektywne wiadomości medialne społeczeństwo jest nastawiane negatywnie do poszukiwań. Najbardziej straszy się szczelinowaniem hydraulicznym. Ta technika stosowana jest jednak już od ponad 65 lat. Do tej pory wykorzystano ją około 1,2 miliona razy. I nic złego się nie działo.
Reklama
ikona lupy />
Jan Krasoń geolog, inicjator łupkowego boomu w Polsce Michał Duszczyk / DGP