Chaos w Grecji powraca a nowe wybory, po których nikt nie oczekuje, że rozwiążą cokolwiek, budzą niepokój. Zirytowani urzędnicy Unii Europejskiej zaczęli otwarcie dyskutować o wyjściu kraju z europejskiego systemu walutowego. To poważna pomyłka. Greckie wyjście będzie teraz nie mniej katastrofalne niż wtedy, kiedy UE mówiła, że takie rozwiązanie jest nie do pomyślenia - i to nie tylko dla Grecji.

„Rozwód nigdy nie jest łatwy”, powiedział Lic Coene, prezes banku centralnego Belgii i członek rady zarządu Europejskiego Banku Centralnego dla Financial Times 13 maja. „Myślę, że rozwód polubowny – gdyby był kiedykolwiek potrzebny – jest możliwy, ale wciąż bym tego żałował".

"Polubowny"? To jedyne, czym greckie odejście od euro nie mogłoby się okazać. Tak jak argumentował Barry Eichengreen, wiodący autorytet w tych kwestiach, stworzyłoby to „matkę wszystkich kryzysów finansowych”. Rozważanie tej ewentualności przez liderów EU jeszcze bardziej pogarsza sprawę. Grecja nie ma szansy na odbudowę, jeśli to niebezpieczeństwo będzie nad nią wisieć.

Inna strona dewaluacji

Reklama

Opuszczenie unii walutowej pod presją to nie to samo, co bycie zwolnionym od zejścia z walutowego haka – co może być lepszą, choć bolesną, alternatywą. Kontrakty musiałyby być ponownie denominowane, a banknoty euro ostemplowane zanim nowa waluta mogłaby być drukowana i wejść do obiegu. To wymaga czasu, a jako że ogromna dewaluacja jest częścią formuły, na kraj musiałyby być nałożone rygorystyczne kontrole kapitału, aby mógł dalej integrować się z pozostałą UE. Bankructwa przetaczałyby się przez system i grecką gospodarkę, co najmniej przez jakiś czas.

Dewaluacja odbudowałaby konkurencyjność – ale w jakim kierunku? Grecja ma mały sektor eksportu oparty na turystyce. Inna strona dewaluacji – i warunek konieczny dla jej sukcesu – to wyższe ceny importu i znacznie niższe realne pensje. Ale opór w stosunku do tego ostatniego to powód dla którego Grecja odrzuca „oszczędności”. Kiedy już będzie miała swoją własną walutę, może przeciwdziałać spadkowi standardów życiowych poprzez drukowanie pieniędzy. To zneutralizuje zysk z konkurencyjności a w najgorszym wypadku doprowadzi do hiperinflacji.

Adwokaci wyjścia mówią, że jeśli Grecja będzie dobrze zarządzana może uniknąć takiego rezultatu. Może wyczyścić swój dług poprzez ogłoszenie całkowitej niewypłacalności (w przeciwieństwie do częściowej niewypłacalności, którą właśnie wypróbowała), odbudować system bankowy, wyeliminować pierwotny deficyt budżetowy poprzez narzucenie cięć w wydatkach i podniesienie podatków, poddać się cięciom realnych płac i w konsekwencji przywrócić swoją gospodarkę do zdrowia. To prawdopodobne. Ale gdyby Grecja była dobrze zarządzana, nie prowadzilibyśmy teraz tej dyskusji.

Można zatem powiedzieć, Grecja ma pecha. Pozwólmy jej upaść i zobaczymy co się będzie działo. To będzie trudne doświadczenie dla Greków a innych nauczy, żeby nie iść tą samą drogą. Problem jednak w tym, że efekt politycznego i gospodarczego załamania w Grecji rozprzestrzeni się dalej.

Coene i inni urzędnicy powtarzali, że finansowa zapora może wytrzymać wyjście Grecji z euro i jej bankructwo. Przez cały czas było prawdą, że Grecja jest na tyle mała, że nie wywołałaby systematycznego zagrożenie dla całej gospodarki UE. Dlatego decyzja UE, aby utrzymywać kryzys i pozwolić mu się pogarszać to niebywały przypadek niekompetencji i nieodpowiedzialności.

Dwa kanały „zakażenia”

Zagrożeniem dla Europy nigdy nie była Grecja, ale złe zarządzanie Europy Grecją. Prawdziwym problemem, który cały czas się powiększa, jest nieumiejętność radzenia sobie z tym małym problemem.

Istnieją dwa główne kanały "zakażenia" wywołanego wyjściem Grecji. Jeden biegnie poprzez greckie długi udzielone zagranicy. To jest prawdopodobnie do opanowania, nawet pomimo tego, że gwarancje UE o solidności jej banków i stosowności ich działań są raczej podstawą do paniki niż pewności, jeśli popatrzymy na dotychczasowy rozwój wypadków. Z pewnością system finansowy UE miał czas, aby się przygotować.

Prawdziwym zagrożeniem, co widać na podstawie lektury wczorajszych wiadomości Bloomberga, jest drugi kanał. Jeśli Grecja opuści strefę euro, dlaczego nie Portugalia? Dlaczego nie Hiszpania? Dlaczego nie Włochy? Nawet jeśli konsekwencje greckiego wyjścia są tak straszliwe jak mówię, te scenariusze nie będą już “nie do pomyślenia”. Rozpad całego system euro stanie się wyborem, jakkolwiek nieatrakcyjnym, ale nie będzie już czymś, co nigdy nie mogłoby się wydarzyć.

To oznacza, pośród innych aspektów, szybszą ucieczkę kapitału z przytłoczonych krajów peryferyjnych do rdzenia – pogłębiając ich trudności i przybliżając ich ewentualne odejście. Inwestorzy już zaczęli dyskutować na temat tego, jak bardzo będzie musiał zmniejszyć się system euro.

Tutaj doszliśmy do największej ironii tego wszystkiego. UE będzie z pewnością dążyć do powstrzymania dalszego rozpadu systemu euro. Jej liderzy wiedzą, że jeśli euro się rozpadnie, „rozplątanie” całej UE – też dotychczas nie do pomyślenia – staje się wyraźnie możliwe. Dotychczas polityczne momentum UE zawsze popychało ją w kierunku dalszego zjednoczenia. Zepsucie systemu euro oznaczałoby, że po raz pierwszy UE odpowiedziała na kryzys przez rezygnację z wcześniejszych zobowiązań zamiast budowanie na nich. A to zły nawyk.

Zatem wyjście Grecji ze strefy euro będzie wymagało równoległych zapewnień, że „próchnica” zatrzymała się w tym miejscu. Kluczowe innowacje, na które Niemcy i ich sprzymierzeńcy w kwestii oszczędności naciskali do tej pory – wspólna gwarancja dla obligacji w euro i Europejski Bank Centralny jako kredytodawca ostatniej szansy dla strapionych zagranicznych inwestorów – będzie musiało być wdrożone. Kroki, które powstrzymałyby zły rozwój wypadków muszą w końcu być podjęte.

Upadek Grecji byłby na nic, poza tym, że służyłby jako przykład dla innych. Podobnie jak udręka w Hiszpanii i innych peryferyjnych krajach. Kroki w kierunku pełnej unii fiskalnej muszą być podjęte nie dlatego, że mieszkańcy Europy chcą ich, ani nie jako odpowiedź na kryzys, ale jako zbyt spóźnione, pozbawione desperacji działanie w momencie, kiedy wszystko inne zawiodło z odpowiednio zwiększonym ryzykiem porażki. UE pokaże, że pęka pod ciśnieniem, co nie będzie zapomniane. A to z założenia daje nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Spójrz na swoje dzieło, Angelo Merkel, i rozpaczaj.