„Najgorszym scenariuszem byłoby powtórzenie tego, co miało miejsce w 1997 roku w Azji. Gdy załamuje się gospodarka jednego kraju, rynki zazwyczaj szukają kolejnego, na którym mogą skupić swoją uwagę. Wówczas kryzysowy wirus rozprzestrzenia się na inne państwa, które prawdopodobnie nie zasługują na tego rodzaju konsekwencje” – wyjaśnia Zeti Akhtar Aziz, która podczas kryzysu w Azji bezpośrednio musiała się zmierzyć z tego typu problemami.

Od 15. maja, czyli od czasu klęski misji tworzenia rządu w Grecji, w Europie już otwarcie mówi się o możliwości opuszczenia przez Grecję strefy euro. Rentowność 10-letnich obligacji hiszpańskich wzrosła wczoraj do poziomu 6,5 proc., czyli najwięcej od 5 miesięcy. Z kolei rentowność włoskich dziesięciolatek wyniosła 6 proc. – najwięcej od 30. stycznia 2012.

„Konsekwencje takiego scenariusza byłby dla Europy niewyobrażalne, dlatego musi zostać odnalezione rozwiązanie dla tego problemu” – dodaje Zeti.

Na początku azjatyckiego kryzysu, gdy Tajlandia nie mogła już się bronić przed atakami spekulacyjnymi, 2. lipca 1997 roku zdecydowała się na upłynnienie kursu bahta. W tym czasie Zeti Akhtar Aziz była asystentką zarządcy banku centralnego Malezji, odpowiedzialną za ekonomikę, zarządzanie rezerwami, rynek pieniężny i operacje walutowe.

Reklama

Waluta Malezji – ringgit – w wyniku rozprzestrzenia się kryzysu w ciągu 6 miesięcy straciła na wartości 89 proc. Wówczas – w 1998 roku - Zeti Akhtar Aziz zdecydowała się na wprowadzenie państwowej kontroli kapitału, wywołując gniew Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

ikona lupy />
Zeti Akhtar Aziz - gubernator banku centralnego Malezji / Bloomberg / Dimas Ardian
ikona lupy />
Centrum biznesowe w Bangkoku, stolicy Tajlandii / Bloomberg