Spotykający się od wczoraj w Chicago przywódcy państw NATO zapewniają, że wszystko jest po staremu: Sojusz w razie potrzeby gotowy jest do obrony każdego ze swoich członków. Ale prawda jest inna. Drastyczne cięcia na obronę w Europie spowodowały, że Pakt podzielił się na wydające na obronę USA i resztę, która oszczędza. Do tego Waszyngton coraz częściej daje do zrozumienia, że nie będzie się angażował w sprawy europejskie. A jego priorytetem jest Azja, gdzie przebiegają najważniejsze szlaki handlowe i gdzie koncentrują się interesy gospodarcze i geopolityczne Ameryki.
– W tym roku po raz pierwszy w historii wydatki na zbrojenia państw Azji będą większe niż krajów Europy – ostrzegają autorzy najnowszego raportu londyńskiego Instytutu Międzynarodowych Studiów Strategicznych (IISS).
Po części to wynik szybkiego wzrostu wydatków Chin. Przede wszystkim jednak wydatki na obronę padają ofiarą coraz bardziej drastycznej polityki zaciskania pasa w Europie. Tylko w ciągu ostatnich 10 lat nakłady na ten cel spadły z i tak już niewysokiego poziomu o 15 proc. O ile Stany Zjednoczone w ubiegłym roku przeznaczyły na wojsko 4,8 proc. dochodu narodowego, to w europejskich krajach NATO było to średnio zaledwie 1,6 proc.
Reklama
Przykładem słabości sił obronnych państw Sojuszu była operacja w Libii. Co prawda zakończyła się sukcesem, jednak bez wsparcia USA nie byłaby w ogóle możliwa. Ameryka chciała pozostawić prowadzenie operacji Europejczykom, ale szybko okazało się, że musi udostępnić swoje samoloty zapewniające tankowanie w powietrzu, systemy rozpoznania, a po trzech miesiącach od rozpoczęcia uderzenia – także amunicję.
Eksperci IISS wskazują, że słabość europejskiego systemu bezpieczeństwa jest tym groźniejsza, że Ameryka stopniowo wycofuje się z zaangażowania na Starym Kontynencie. W najbliższym czasie Stany Zjednoczone chcą wycofać 25 proc. swoich sił w Niemczech, a docelowo zmniejszyć liczbę żołnierzy w całej Europie do zaledwie 30 tys. Taka wiadomość jest niekorzystna przede wszystkim dla krajów NATO, które kiedyś należały do Układu Warszawskiego, w tym Polski. Mniej Amerykanów w Europie to bardziej ofensywna w polityce zagranicznej Rosja.
Rosja ponownie zaostrzyła swoje stanowisko wobec bezpieczeństwa krajów Europy Środkowej. To powinien być sygnał do mobilizacji krajów NATO – uważa Paul Cornish, ekspert ds. bezpieczeństwa w Brytyjskim Instytucie Spraw Międzynarodowych.
Na początku maja rosyjskie dowództwo wojskowe po raz pierwszy ostrzegło, że może prewencyjnie uderzyć w systemy amerykańskiej obrony antyrakietowej rozmieszczone w krajach Europy Środkowej.
Anders Fogh Rasmussen zapewnił przed wczorajszym szczytem, że sygnałem solidarności sojuszników będzie przeprowadzenie w przyszłym roku największych ćwiczeń wojskowych w Europie Środkowej „Steadfast Jazz”. To reakcja na podobne ćwiczenia („Zapad”) rosyjskiej armii z 2009 roku, gdy zakładano m.in. atak na republiki bałtyckie i uderzenie jądrowe na Warszawę. Nie jest jednak pewne, czy wszystkie kraje Europy wyłożą środki na przeprowadzenie tak dużej operacji (na ich przeprowadzeniu zależy Polsce).
W Chicago przedmiotem sporu było także dalsze finansowanie operacji afgańskiej. NATO musi wyłożyć 6 mld dolarów na dokończenie budowania afgańskiej armii liczącej 352 tys. Żołnierzy, a następnie 4 mld dolarów rocznie na jej utrzymanie. Do tej pory jednak większą część tych wydatków zapewniali Amerykanie.

Afgański kalendarz NATO

Do końca 2014 roku wszystkie siły bojowe NATO mają zostać wycofane z Afganistanu – zgodzili się wczoraj przywódcy Sojuszu. Zadanie zapewnienia bezpieczeństwa kraju mają wówczas wziąć na siebie siły afgańskie przy pomocy zachodnich instruktorów. Na razie w kraju stacjonuje 130 tys. żołnierzy NATO, z czego ponad połowę stanowią Amerykanie.
Kalendarz wyjścia z Afganistanu może jednak zburzyć stanowisko Francji. Wczoraj prezydent Francois Hollande powtórzył, że chce, aby francuskie oddziały wyszły z tego kraju już pod koniec tego roku. Nie podał jednak szczegółów, jak ta operacja miałaby technicznie wyglądać.